środa, 22 lipca 2009

Promile rozpuszczone w zimnej krwi

LZS ZZK – FC Promil 5-3 (4-0)
Bramki dla ZZK: Kajman 2, Balu, Rimbaud i Vashut, Promil - ???

Relacja zimnokrwistych

Aby zachować cień szansy na rundę playoff nie mieliśmy innego wyjścia, jak tylko zwyciężyć ostatni w tabeli. Niedziela płakała rzewnymi łzami, przez co zmiennicy byli równie "spoceni" co pierwsza "jedenastka".
Bo zmiennikami wyjątkowo obrodziło tego dnia. Czterech chłopa z zegarkami w rękach, by co 4 minuty gryźć trawę. Niestety, ilość w jakość nie przeszła i jednego z nich już na zielonej "trawce" nie zobaczymy. Zwycięstwo w meczu nie przyszło łatwo, ale sami sobie jesteśmy winni.

W pierwszej połowie właściwie rywale nie istnieli, nie oddali chyba celnego strzału na bramkę. Z kolei z naszej strony sunęły na bramkę rywali huraganowe (aczkolwiek nieco chaotyczne) ataki. Świetnie spisywał się jednak bramkarz przeciwników – mocny punkt tej drużyny. Wynik otworzył Balu mocnym strzałem między nogami bramkarza. Za moment po kontrataku piłkę z najbliższej odległości wpakował wślizgiem do siatki skrzydłowy Rimbaud. A kiedy ładną "piętką" wynik podwyższył Kajman drużyna LZS ZZK triumfowała! Koncertowy okres naszej gry zakończył drugi gol Kajmana w iście angielskim (diabelskim) stylu – poprzeczka, spojenie, linia, gol!!! 4-0 po pierwszej połowie, choć długo utrzymywał się wynik 1-0, i huraoptymizm. W przerwie, w głowach wszystkich graczy (bez względu na pozycje), prócz myśli o oblewaniu triumfu zimnym piwem, pojawiły się plany wpisania się na listę strzelców. I z drużyny grającej zespołowo zmieniliśmy się w drużynę kiwaczków.

Na drugą połowę wychodzimy jak zwykle zbyt rozluźnieni. Z obozu rywala słychać głosy: "są ciency, trzeba tylko więcej strzelać". Taktyka okazała się całkiem sensowna – po jednej z pierwszych akcji drugiej połowy gola uderzeniem z dystansu zdobywa jeden z przeciwników. Kilka chwil potem robi się niewesoło – jedyny w tym meczu błąd Jana "Terry'ego" i w zamieszaniu podbramkowym Promile zmniejszają rozmiary porażki. Teraz mecz się wyrównał, chwilami przeważają rywale dopingowani w strugach deszczu przez kilku kibiców obojga płci. Cuda w bramce wyprawia bramkarz przeciwników, a my gramy chaotycznie i nieskutecznie próbując wtoczyć piłkę do bramki zamiast strzelać z dalszej odległości. W końcu po jednej z kontr Waszuta strzela bramkę z podania Bala. Łapiemy drugi oddech, ale zaraz po kolejnym zbiorowym błędzie obrony napastnik rywali lobuje naszego bramkarza – Sempa. I tak zostaje już do końca – akcja za akcję, nerwowo ale jednak wychodzimy zwycięsko z tego pojedynku. Z efektu końcowego, 5-3, cieszymy się, ale do zachwytu nam daleko. Na ostatnie minuty do ataku powędrował nasz rehabilitujący się po ciężkiej kontuzji (7 miesięcy przerwy, spowodowanej kontuzją kolana i artroskopią) obrońca Woźniczka. Najlepszym graczem meczu uznany został jednogłośnie Jan "Terry".
Przeciwnikom dziękujemy za mecz i życzymy powodzenia w następnych grach.
Do zobaczenia na zielonej murawie.

Waszuta/Woźnica

wtorek, 7 lipca 2009

AnarchoKom w drodze do play-off?

...tak to wygląda. Po zwycięstwie nad sąsiadem w tabeli, Anarcho zamieniają się miejscami z ZZK. W stosunku do reszty ekip mają mniej zagranych spotkań a mimo to całkiem niezłą lokatę, mogą więc dołączyć niebawem do wielkiej trójki grupy B, kompletując w ten sposób zestaw 4 plejofowiczów.

AnarchoKomuniści - Z Zimną Krwią 6:4
bramki: ??? - Vashut, Kajman, Balu 2

Mecz z Anarchokomunistami to było spotkanie o sześć punktów, więc świadomi stawki zaprezentowaliśmy się w licznym (jak nigdy?) składzie. Do pierwszego gwizdka byliśmy pozytywnie nastawieni do meczu - przed spotkaniem rozegraliśmy sparing ze zbieraniną okolicznych chłopaków, którzy grali całkiem nieźle. Odniesione zwycięstwo 1-0 miało być dobrym prognostykiem przed właściwym meczem. Po nas taki sam sparing ze zbieraniną rozegrali rywale i też wygrali 1-0. Zgodziliśmy się, żeby dokoptowali do swojego składu jednego gościa ze zbieraniny (wybrali oczywiście najlepszego) i na to, żeby mecz trwał 2x15 min. My wobec braku bramkarza (który zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach) zmuszeni byliśmy sięgnąć po gościa w koszulce bramkarza, który miał dla nas bronić, niestety okazało się to fatalnym błędem, ale o tym za chwilę.

Mecz zaczął się od dość wyrównanej gry, na bramkę rywali sunęły akcje za akcją. Anarchiści jednak świetnie się ustawiali na boisku wykazując iście "końskie zdrowie", zawsze ktoś zostawał u nich z tyłu i najmniejsza niedokładność przy wyprowadzaniu kontry kończyła się groźną re-kontrą z ich strony. Pierwszy gol strzelił wypożyczony zawodnik w drużynie rywali. Kozłujący strzał z daleka mogli spokojnie wybić nasi obrońcy, wszyscy jednak odsłoniliśmy pole bramkarzowi tak, aby miał dość czasu na złapanie piłki. Niestety zachował się fatalnie i rzucił się do niej dopiero jak wpadła do siatki. Było 0-1, pierwsza, najważniejsza bramka w meczu wyrównanych drużyn padła dla rywali. Zareagowaliśmy źle na te bramkę, chaotyczne zmiany, złe ustawienie i za moment strzał między nogami bramkarza i jest 0-2. To nasz najgorszy moment w meczu, nic nie wychodzi, w 10 min. po świetnej akcji Anarchistów i podaniu w uliczkę nowy nabytek rywali strzela na 0-3 i robi się dramatycznie. W końcówce I połowy zmniejszamy rozmiary porażki po błędzie bramkarza rywali.

W przerwie planujemy zagrać agresywniej, bliżej przeciwników, mamy sytuacje ale jesteśmy nieskuteczni, ponadto trzeba przyznać, że rywale bronią się całą drużyną stojąc czasem na polu bramkowym. Grało się więc bardzo ciężko, ale mamy przewagę i po jednej z akcji Kajman strzela w okienko. Mamy kontakt! Za chwilę rywale wybijają piłkę z linii bramkowej idzie kontra i dostajemy gola na 2-4. Kilka sekund później rozgrywa się jednak dramat - tracimy bramkę po kiksie naszego bramkarza, który robi "Boruca" z meczu w Belfaście. Zostało jednak kilka minut, znów siadamy na rywali. Po dwóch identycznych akcjach ze skrzydła dwa razy celnie uderza Balu. Jeszcze dwie minuty do końca, znów walczymy, stawiamy wszystko na jedną kartę. Niestety nic nie chce wpaść. Mamy jeszcze ostatnią akcję meczu, ale niestety nasza strata przy linii bocznej i dwóch anarchistów wybiega na przeciw bramkarza. Gol na 4-6 i koniec meczu. W tym spotkaniu zawiodły przygotowanie taktyczne (złe zmiany, czasem na boisku było trzech napastników) i fizyczne. Dał znać o sobie również brak normalnego bramkarza. Mecz o rundę play-off dla Anarchistów. Gratulujemy.

6 rimbaud (ZZK)

Ciekawostka: było to spotkanie pierwszej z trzecią drużyną (jeżeli chodzi o liczbę liter w nazwie):

1. AnarchoKomuniści 16
2. FCNaMiasteczku 14
3. ZZimnąKrwią 11
3. NaprzódTyły 11

sobota, 4 lipca 2009

Tytani zapanowali nad Chaosem...

Dzisiejszy upał wyczyniał rzeczy nieznośne i uprzykrzające życie - odbierał ochotę do czegokolwiek, pozbawiał smaku najlepszy nawet ciepły posiłek, spowalniał przepływ krwi w organizmie, myśli pozbawiał bystrości. Dlatego kiedy na ekranie zobaczyłem wynik tego spotkania pomyślałem, że mi się jedynka rozjechała i zamiast jednej widzę dwie. No ale zero było tylko jedno. Odszedłem od komputera, zrobiłem rundkę po pokoju i za drugim podejściem również ujrzałem dwie jedynki... A to oznacza, że Tytani wciąż mają szansę na 5 lokatę (tę lepszą) w walce o 1 ligę.
H

Chaos : Tytani 0:11 (0:2)
bramki: Radek 4, Szymek 3, Pągo, Poeta, Wojtek, Arek - bramka samobójcza

Ostatni mecz ligowy przed wakacyjną przerwą Tytani (którzy mają w dalszym ciągu aspiracje do pozostania w I lidze) zagrali z Chaosem. Spotkanie zaczęło się z kilkudziesięciominutowym opóźnieniem. Oba składy grały w lekkim osłabieniu. Już pierwsza akcja przyniosła bramkę. Niespodziewane uderzenie z połowy boiska i 1:0 dla Tytanów. Gol strzelony tak szybko, że techniczny (odpowiedzialny również za mierzenie czasu) nie zdążył nawet włączyć kamery aby to uwiecznić :) Kolejne akcje stwarzane przez Titanes w pierwszej połowie zakończone jeszcze jedną bramką. I tak do przeryw wynik 2:0.

W drugiej połowie rozpoczęła się prawdziwa kanonada. Podłamani straconą trzecią bramką gracze w pomarańczowych koszulkach, nie mając nic do stracenia otworzyli się na grę ofensywną i to był ich gwóźdź do trumny. Tytani skrzętnie to wykorzystali grając zgodnie z wcześniej zaplanowaną taktyką i z wyniku 3:0 zrobiło się 11:0. Ciekawostką jest fakt, że gracze w czarno-łososiowych koszulkach strzelili w tym meczu więcej bramek niż przez ostatnie sześć spotkań.

Radek (Tytani)

...tak jak miało to miejsce w mitycznej przeszłości - po Chaosie nastał czas Tytanów.

środa, 1 lipca 2009

Mistrz goni czołówkę...

...ale czy dogoni? Tak jak już pisaliśmy, zależeć to będzie nie tylko od niego samego. Rzecz się dzieje w grupie A. Jednorożcy liczyć muszą na potknięcia 3go Maja i Partyzanta, by zakończyć sezon zasadniczy w fotelu lidera. Muszą? Wcale nie, bo o udział w play-off nie muszą się martwić (tylko jakiś kataklizm może im go odebrać). A w plejofie gra zaczyna się od początku! - oczywiście tylko dla zakwalifikowanych...

Dla Lokatora natomiast nastały ciężkie czasy. Czekają ich jeszcze Spartani i Tytani, którzy również, a teraz szczególnie intensywnie, walczą o pierwszoligowe baraże - a na koniec deser, mecz przeciwko 3go Maja... Smacznego Panowie :) Trzymamy kciuki!

UNICORN - LOKATOR 4:1 (2:1)

bramki: Ziemek, Konrad, Sadzio, Piotrek - Dupler

Chaos lepszy niż spartańska dyscyplina

W grupie pościgowej grupy A padło ważne rozstrzygnięcie - Chaos wygrał ze swoim sąsiadem w tabeli i wyprzedził go o jedno miejsce. Teraz to Spartanie zajmują szóstą, ostatnią barażową lokatę do walki o pierwszą ligę. A to jeszcze nie koniec. Całkiem nieopodal czai się Lokator, a gdyby tak jeszcze Tytani czy Naprzód nabrali rozpędu, to wszystko się może zdarzyć - nawet ostatni w tabeli Blankosos mają jeszcze teoretyczne szanse na udział w play-off...
H.

8 Spartan - Chaos 2:10 (1:4)
bramki: Kruk (as. Mat) i Bibol (bez asysty) - Zibi 4, Tomek 3, Sado 2, Taz

Drużynie Chaosu gratulujemy zwycięstwa i dziękujemy za sportową
rywalizację i obnażenie naszych niedostatków. Teraz już wiemy nad czym pracować w przerwie wakacyjnej. Dziękujemy też naszym wiernym kibickom, które po raz kolejny przyszły nas dopingować.

Piotrek K.(8Spartan)

Nagonka na 3go Maja

Mecz miał się zacząć o 17:00. Chcieliśmy zagrać po 8, bo zdrowie już nie to, dyskusja trochę trwała i stąd mała obsuwa. Jednak spartacze powołując się na regulamin dopięli swego i graliśmy po 7. Tylko pierwsza bramka , zdobyta przez Mario padła z akcji , dwie następne to prezenty. Brutalne faule widziałem dwa; jeden na Zbyszku z 3go Maja, drugi Jaśka, który jest czasami zbyt wolny i nie trafia w piłkę. Częściej na murawę padali trzeciomajowcy - 3 kontuzje po meczu, między innymi moja - to jednak bardziej wynik wieku niż brutalnej gry. Niestety rozsypujemy się powoli.

Pyskówki czasem leciały - fakt, ale po równo z obu stron. Jeden napastnik ze Spartacza bez przerwy wmawiał nam podczas meczu, że "nie umiemy grać". Oni umieją, biegali dużo, chyba jednak w złych kierunkach bo przegrali. Przy sędziowaniu tego meczu wynik byłby identyczny. Bardzo przepraszamy pana Gru, że nie daliśmy Spartaczom wygrać.

Paweł /3go Maja/