niedziela, 15 marca 2009

Powtórka z rozrywki - VIII kolejka c.d.


Przed tym spotkaniem jeszcze cztery drużyny miały szansę na zajęcie pierwszego miejsca w tabeli. Przegrana w niedzielnym meczu oznaczała dla Partyzanta poważne zagrożenie dla marszu po mistrzostwo, dla Zioma zaś pożegnanie się z marzeniami o tytule i koncentrację na walce już "tylko" o trzecie miejsce.

FC Ziom : Partyzant 0:4 (0:2)
bramki: Rom 2, Koza 1, Artek 1

Niegładkie 4-0 - czyli okiem zza krzaka (partyzancka wersja wydarzeń)

Od pewnego, coraz dłuższego czasu potyczki z Ziomem nie należą do sielankowych (nie patrz wynik) ani nawet łatwych. Partyzanci stoczyli dziś prawdziwy bój o prawdziwe trzy punkty, które przybliżają ich do zakończenia rozgrywek na pierwszym miejscu.
Biorąc lub nie biorąc pod uwagę zaciętości meczu, wypada wspomnieć o tym, że w Partyzancie zabrakło dziś Masy, a w Ziomie Pitera i Kalu. Pomimo tych absencji, na pierwszy rzut oka poważnych, mecz miał to wszystko, czego oczekuje się po walce o czołowe miejsca w ligowej tabeli.

Początek przypominał trochę szachy, namiętne badanie się obu zainteresowanych stron, próby rozpoznania słabych punktów i czułych miejsc na boisku, których umiejętne wykorzystanie mogłoby przynieść wymierne rezultaty. Nierutynowe badania trwały właściwie aż do pierwszej bramki, która padła pod koniec pierwszej połowy meczu. Rom, który w wolnej chwili pomiędzy dwiema autorskimi wystawami, organizowanymi w dwóch zupełnie różnych miastach, przyjechał wspomóc Partyzanta, zachował się jak prawdziwy performer. Dopadł do piłki, która zmierzała w kierunku bramkarza Zioma i po prostu strzelił gola. Prowadzenie 1-0 to, wbrew pozorom kłopotliwa sprawa dla tych którzy je objęli. Z jednej strony dodająca otuchy przewaga jednej bramki, ale z drugiej nagła obawa związana z utrzymaniem korzystnego wyniku. Na szczęście Partyzanci zamiast bojaźliwie i niepewnie zagrali konsekwentnie. Poszli za ciosem, pamiętając o asekuracji tyłów i o tym, że przeciwnika należy przede wszystkim wybijać z uderzenia. Jeszcze przed przerwą Rom podwyższył na 2-0, wykorzystując bardzo dobre podanie Bartka. Ach ten Rom.

Druga połowa była dalszą, być może nawet jeszcze bardziej niż wcześniej zaciętą walką o środek boiska. Ziom próbował zagrażać, ale albo przedwcześnie kończył swoje akcje niecelnymi podaniami albo tracił rozpęd z powodu pressingu Partyzanta. Jeżeli więc miały paść jeszcze jakieś bramki, to strzelili je ci, którzy lepiej zadomowili w środkowej strefie gry i wykazali więcej konsekwencji. Zwycięstwo Partyzanta przypieczętowali Koza i Artek, nasi napastnicy, do których tak bardzo lubimy podawać.
Brawo chłopcy, chciałoby się rzec, zgryźliśmy twardy orzech.

Pozdro - Krzysiek

Po meczu zawodnicy FC Ziom przyznali, że zabrakło im rozdającego zazwyczaj piłki Pitera oraz, że łatwiej idzie im jednak gra na nieco mniejszym boisku.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ale jakie sprawy mają być poruszane, kto ma się z kim spotkać?

Anonimowy pisze...

Przedstawiciele z różnych drużyn porozmawiają sobie o bierzących sprawach organizacyjnych jak: co decyduje o miejscu w tabeli i odnośnie imprezy końcowej, a przede wszystkim o kształcie następnej ligi.
h