sobota, 30 maja 2009

Uwaga ! Klucze od bramek !

Info dla wszystkich którzy chcieliby zagrać na Koronie. Siatki są tam gdzie zawsze, czyli na Parkowej, natomiast klucze od bramek są na ulicy Gertrudy 9/15, można je stamtąd odebrać dzwoniąć wcześniej na nr 661115272.

Kuba Partyzant

środa, 27 maja 2009

Szlagier IV kolejki: Unicorn : 3go Maja w TV!

Krakowska Telewizja Internetowa (ktvi.pl) zainteresowała się Podgórską E-klasą! Ze wstępnych ustaleń wynika, że ktvi nakręci reportaż o naszych rozgrywkach. Wykorzystamy do tego szlagierowe spotkanie IV kolejki PE pomiędzy Unicornem i 3go Maja. Na wszystkich zainteresowanych wzięciem udziału, w przygotowaniu reportażu czekam pod moim numerem telefonu lub adresem mailowym bądź też adresem zamieszkania :)
Jest szansa, że oprócz reportażu wprowadzającego powstanie coś w rodzaju studia PE, które pokazywać będzie skróty wybranych spotkań co kolejka! A stąd już tylko krok do transmisji na żywo...

Ogłoszenia parafialne:
Korona wolna w sobotę cała:
11.00, 12.15, 13.30, 14.45, 16.00, 17.15, 18.30 i 19.45
w niedzielę po południu:
15.00, 16.15, 17.30, 18.45

Rezerwujcie terminy.

Hube

wtorek, 26 maja 2009

Z GRUbej rury: Między Bogiem a prawdą...

Piątkowe spotkanie sponsorowane było przez słowo „przykro”.
Bo przykro zaczęło się robić już po godzinie 16, gdy Maki z Gru przybyli spartaczobusem do Bielska-Białej po Tola, bo Tolo tam robi, zasuwa na hali, przenosi na plecach płyty gipsowe produkcji niemieckiej z miejsca na miejsce, wspiera swymi plecami niemiecką gospodarkę, jak Atlas jakiś albo inne dawno umarłe bydlę, po 16 wsiada do spartaczobusa, wsiada w mokrej koszulce i sandałkach, prosi o fajkę, pyka, jedziemy, pyka, wyrzuca peta za okno i prosi o następną. A coś ty taki niedopalony, kurwa, Tolo? Nie jestem niedopalony, tylko w sandałach, 9 godzin napierdalałem w roboczych butach, w podwójnych skarpetach, biegałem po tej hali jak chomik po klatce na widok świeżo napełnionego karmidełka i z każdym kolejnym kilometrem czułem, jak mi się w butach podnosi poziom wilgoci. No śmierdzę, normalnie chłopaki wonieję, aż przykro. Tu Tolo schyla się na przednim siedzeniu, niemal nosem dotykając sandałka. I krzywi się jak rekrut w okopach pod Verdun w 1916 roku na pierwsze zetknięcie z gazem musztardowym. Dobra Tolo, zapal, ja zapalę po tobie, jak już skończysz. Jedziemy. I wzruszamy się. Łza się w oku kręci, białko oka zaczyna powoli ścinać, kurwa, nie da rady, otwieramy szyby. I też się wzruszamy, bo postanowiliśmy jechać opłotkami, główna trasa zatkana, zakorkowana jak butelka egri bikavera w plenerze, nad ranem, nad Wisłą, na wielkim pragnieniu i wielkiej niemocy, braku czucia w członkach spowodowanym uprzednim spożyciem ukraińskiego spirytusu do mycia szyb samolotowych z przemytu (gwoli ścisłości: trunek nazywa się „Eagle”, na etykiecie biały orzeł, gorąco polecam). Pędzimy przez wiochy, mijamy pola, łany zbóż, jest po siedemnastej, piątek a my się wzruszamy. Ale nie tymi widokami naokoło, swojskość małopolskiej wsi uderza nas w nos. Znowu przykro. Oczyma wyobraźni widzimy te kupki gnoju hodowane tuż za domem, przerzucane widłami raz w tygodniu, pielęgnowane wrażliwą dłonią niczym rzadkiej odmiany storczyki w Ogrodzie Botanicznym. Łzy.
I nawet Pan Boguś się wzruszył, koło osiemnastej zaczął nawet łkać, na przednią szybę spadły pierwsze krople deszczu. Chwilę później Pan Boguś ryczy już jak bóbr, szlocha i charczy jak przedszkolak w napadzie histerii. Burza, grzmoty, błyski. Rozkleił się na dobre. Boże, weź się w garść, na mecz jedziemy, nie rób nam tego. Kurwa, obiecuję Ci, w niedzielę do kościoła pójdę, ba, w przyszłym roku pisanki własnoręcznie pomaluję, karpia zabiję, nie będę się śmiał z pingwinów i już nigdy nie założę koszulki, no wiesz której, z napisem „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie”...
Ale mów do dupy, to cię osra...
Na Koronę docieramy spóźnieni. Wypompowani, wzruszeni, łzy spływają po policzkach. Na szczęście tego nie widać, Pan Boguś osiągnął apogeum płaczu, leje, że hej. Mamy nieodparte wrażenie, że oto jesteśmy przedstawicielami bliżej nieokreślonego gatunku zwierząt, które Noe zapędził na najwyższe wzniesienie w mieście. Najpierw zagramy w gałę, potem każą nam zbijać arkę.
Zaczynamy. Po siedmiu w polu. W błocie, w którym Spartacz szybko się odnajduje. Ale można się tego było spodziewać. No przecież barwy Spartacza (zielono-czarny) to kolory kumaka dalekowschodniego (łac. Bombina orientalis, na zdj.), mieszkańca podmokłych, bagnistych terenów południowo-wschodnich Chin...
No więc Spartacz jak żaba w błocie, szybko skumał o co chodzi i już po pięciu minutach prowadził 1-0. Gru przyjmuje na klatę, skleja prawą nogą i tą samą uderza z woleja na bramkę. Piłka przedziera się przez zasieki Czerwonych, kozłuje tuż przed golkiperem i wpada w lewy róg. Kumą, mości panowie!!! Po kilku kolejnych minutach znów akcja w polu karnym Partyzanta. Tolo wykłada piłkę Makiemu, ten niemal zderza się z Markiem, gała dociera do Konieczki. Nawet nie pomyślał, nie spojrzał, zamknął oczy i pociągnął z żabiego udka. Piłka zatrzepotała w siatce a Konieczko uradował się jakby właśnie złożył pierwszy skrzek. 2-0. Wreszcie jakaś akcja Partyzanta. Zwietrzyli swą szansę dopiero w momencie, gdy deszcz przestał padać, Pan Boguś się uspokoił, wyczerpał limit deszczu i zaczął się przyglądać z góry z zainteresowaniem. Błąd obrony i bramka kontaktowa. Ale zaraz potem odpowiedź Spartacza. Przejęcie na swojej połowie, długa kozłująca piła do Tola, po drodze machnięcie się stopera Czerwonych i Tolo sam na sam z bramkarzem. Takich okazji zwykł nie marnować, nawet kiedy nieświeży. Zakłada siatę Hubertowi i jest 3-1. Przerwa.

I tu powinno się to wszystko skończyć. Niestety, była jeszcze druga połowa. Przykra. Pan Boguś postanowił kibicować Czerwonym, zapalił jupiter i wyciągnął kibicowski szalik. Nad Koroną pojawiło się słońce i tęcza. Partyzant zmobilizował wszystkie zapasy sił i ambicji, odmówił w podzięce różaniec i ruszył na Spartacza w swych krwistoczerwonych koszulkach niczym hiszpańska inkwizycja (patrz: http://www.youtube.com/watch?v=FytQkOosE9s). Gorliwie wymierzali baty. A Spartacz nadstawiał nawet drugi policzek. Opamiętanie przyszło dopiero w ostatnich dziesięciu minutach, gdy Zielono-Czarni przypomnieli sobie słowa wieszcza: jeśli nie z Bogiem, to choćby i mimo Boga. Ale determinacji starczyło tylko na strzelanie Panu Bogusiowi w okno. Końcowy gwizdek oznajmił zwycięstwo Partyzanta: 4-3.
Pożegnaliśmy się uściskiem dłoni i poszliśmy. Partyzant z Bogiem, my bez. Do knajpy. Szlochać. Bo przykro.

(pisane w niedzielę, w czasie sumy, na którą nie poszedłem)

Gru

niedziela, 24 maja 2009

III kolejka - wyniki


Blankosos : 3go Maja 4:9 (1:5)
bramki: Daniel 2, Konrad, Kuba - Mario 4, Zbyszek 2, Waldek, Jasiek, Paweł

Górą rutyna. Wynik od początku niezagrożony. Powrót po latach na boisko Maracana - Margaryna udany i chyba częściej tu będziemy grać.
Paweł (3go Maja)

FC Ziom : AnarchoKomuniści 20:4 (8:3)
bramki: Kale 6, Bartek 4, Żółw 4, Lexiu 3, Mi 2, Filip - ???

Naprzód Tyły : 8 Spartan 1:0 (1:0)

bramki: Bunia (k)

Skład Spartan (ustawienie 2-1-3-1): Marko- Damian (Cis), Bibol- TsyTsu (Grucha)- Mat (Król), Lumpy (Paweł), Kruk (Maciek)- Mariano Italiano (Ryba)

Mecz 3 kolejki PE z Naprzodem Tyły zakończył się pierwszą porażką 8 Spartan w tym sezonie. Mimo tego, że to Spartanie lepiej weszli w mecz i w pierwszych minutach mieli 2 dobre sytuacje do strzelenia bramki (pudło Mariano z kilku metrów i główka Mata sparowana na korner przez bramkarza), to Przodownicy objęli prowadzenie po strzale z rzutu karnego. Potem na boisku było mało składnej, a dużo chaotycznej gry. Obydwie drużyny próbowały grać długimi piłkami do napastników, ale te przeważnie padały łupem obrońców i bramkarzy. Taki stan rzeczy utrzymał się do końca pierwszej i trwał przez większość drugiej połowy meczu. W końcówce nastąpiło przebudzenie Spartan, którzy mieli dwie 100% okazje do zdobycia gola. Najpierw sytuacji sam na sam z bramkarzem Naprzodu nie wykorzystał Mariano, a następnie w ostatnich sekundach meczu, w zamieszaniu podbramkowym, piłkę z najbliższej odległości nie potrafili wpakować do bramki Kruk i Mat.

Spośród Spartan dobre zawody rozegrali jedynie Bibol i TsyTsu (piszący te słowa znalazł się na przeciwnym biegunie względem tych dwóch).

PS. Wielkie dzięki dla ekip Browaru i Promila, które zgodziły się przełożyć swój mecz o blisko 2 godziny, aby mecz Przodowników i Spartan mógł się w ogóle odbyć w ten weekend (choć dla Spartan może lepiej byłoby grać za tydzień).

Piotrek „Kruk” (8 Spartan)



Chaos : Lokator 6:3

bramki: Baton (20'),Tomek (25',44'),Barylus (36', 58'k), Sado 56' - ???

Mecz zaczął się trochę nerwowo dla obu zespołów. Niewiele było sytuacji podbramkowych. Lokator groźnie kontrował, ale linia obrony i bramkarz Chaosu spisywali się bardzo dobrze. Wydawało się, że do przerwy na tablicy świetlnej ciągle będzie 0:0, ale w 20 minucie w zamieszaniu pod bramką Lokatora doskonale zachował się Baton dobijając piłkę po nieskutecznych strzałach kolegów ze środka pola. Do przerwy trafia jeszcze Tomek, ale jak? Tego niestety nie pamiętam lub sądząc po tempie przeprowadzenia tej akcji, nie widziałem. Mimo prowadzenia i przejęcia kontroli przez Chaos, pomarańczowym (debiut w nowych koszulkach) i tak oberwało się w przerwie od kapitana za brak skuteczności. To przyniosło po przerwie od razu rezultaty - piękna bramka z główki (u kapitana pojawił się lekki uśmiech) i po ładnym dryblingu (tu kapitan nawet przyklasnął). Kiedy wydawało się, że posypią się kolejne bramki dla Chaosu, coś nagle pękło w żelaznej obronie drużyny. Nie, to nie pęknięcie. To rdza, która zaczęła zżerać ją od skrzydeł do środka. Ile to trwało? Dwie, trzy, maksymalnie pięć minut, a na tablicy 4:3. Kibice czarnych koszul szaleją, a trener pomarańczowych zostaje wyrzucony przez sędziego na trybuny. Sekundy dzielą nas od remisu. Chaos nie zamyka się jednak w swoim polu karnym i atakuje, czego rezultatem jest rzut rożny, po którym obrońca Lokatora dzielnie broni ręką strzał przeciwnika. Karny! Pod koniec Lokator stracił nadzieję, a jego ataki stały się zbyt wolne, niczym piłka wtaczająca się tego dnia po raz szósty do jego bramki....
Ryży

Browar : FC Promil 7:0 (1:0)
bramki: Dawid 2, Bartek 2,Tymek, Radek, Tomek

Gran alkohol derby
No i już po. Bez niespodzianek, kibice zadowoleni - czyli gładkie zwycięstwo browaru 7:0. Do przerwy tylko 1:0, po pięknej akcji Radka, w drugiej połowie ręce kibiców same składały sie do oklasków, kiedy piłka raz po raz wpadała do bramki Promila.
Złośliwy kibic stwiedził, że o ile prowar zagrał na 100%, przeciwnicy zaledwie na kilka promili.
Skład Browara: Bramkarz - Wojtek, Donek, Marcin - Dawid, Tymek, Radek - Tomek, Bartek, Kuba

Tym samym Browar kontynuuje passę bez straty gola i rozpoczyna passę ze zdobytym golem:)
Odnotować jeszcze należy brutalną grę Promila, którego piłkarze zasłużyli na kilka kartek...

FC Promil:
Ech... mialo byc pieknie bylo jak zawsze- rozgrywajacy sie rozkruszyl i druzyna browaru zmiazdzyla nas niestety- nic, wracamy do treningu i cwiczymy, cwiczymy, cwiczymy...

spostrzezenia po grze:
- nalezy ustalic co robimy z rekami- niby ze jak ktos krzyknie to zatrzymac gre, jednak zawsze ktos krzyknie nie wazne czy pilka nawet dotknela reki czy nie.

- co do brutalnej gry... nie wypowiem sie za innych ale gra browaru tez nie byla piekna- ok sam natarlem klatka piersiowa na przeciwnikow by utrudnic oddanie strzalu, ale uderzcie sie tez w piersi- gdy facet mnie obejmuje rekami bym nie mogl sie ruszac przy rzucie roznym to dla was jest ok- dla mnie to powinien byc karny, ja nie uzylem rak a bardzo dobrze umiem walczyc lokciami. Jesli innym wytykacie to grajcie tez fair... Jedyne brutalne zagranie to bylo spoznione wejscie obroncy za ktore przeprosil.

Ogolnie gratuluje wygranej bo druzyna lepsza byliscie.
Yaro
Tomek BRO

piątek, 22 maja 2009

Czasem słońce, czasem deszcz


Partyzant : Spartacz 4:3 (1:3)
bramki : Artek 2, Krzysiek, Masa - Gru, Konieczko, Anatol

Kapitalne widowisko obejrzeli widzowie (w liczbie jeden) zgromadzeni w piątkowy wieczór na stadionie Korony. Rozpoczęło się od demonstracji sił przyrody. Wielkie burzowe chmury przewalały się nisko nad krzemionkami, bijąc raz po raz piorunami. Do tego wiał porywisty wiatr i padał deszcz. Na koniec wyszła piękna podwójna tęcza.

Również było na co popatrzeć pod względem sportowym. Emocji było bez liku. Już w okolicach piątej minuty po silnym strzale z dystansu Spartacz prowadził 1:0. Swoją grą bez piłki, zielonoczarni zawodnicy zepchnęli czerwonych do głębokiej defensywy. Partyzant nie był w stanie rozwinąć skrzydeł. Pięknym strzałem w róg bramki, również z dystansu popisał się Konieczko i już było 2:0. Partyzantom udało się odpowiedzieć bramką kontaktową z rzutu rożnego, ale dalej inicjatywa należała do spartaczy. W ostatniej akcji pierwszej części gry, Tolo wyszedł sam na sam z Hubertem (czyli ze mną) i posłał piłkę do bramki między jego nogami. 3:1 do przerwy.
Po zmianie stron, ustał deszcz i pojawiła się piękna tęcza (po stronie Partyzanta). Czerwone koszule szykowały się do natarcia. W środku pola za trzech grał Bartek. Wszystkie przechwycone piłki szły od razu do świetnie dysponowanego tego dnia Artka, a ten odgrywał bądź wykańczał. I tak Partyzant strzelał kolejno bramki w 35, 40 i 45 minucie. Nie dając szans na odpowiedź rywalowi. Jedynie ostatnie pięć minut, było wielkim szturmem spartaczy, ale rezultat nie uległ już zmianie.

Wielki mecz, dużo emocji, wspaniałe widowisko i piękne bramki ale trzy punkty wędrują do Partyzanta.

Hube

czwartek, 21 maja 2009

Cała niedziela wolna na Koronie

Zapraszamy z rozgrywaniem ligowych spotkań na Koronę. Następna niedziela tj. 24.05 jest cała wolna. Proponuję następujące godziny:

10.15, 11.30, 12.45, 14.00, 15.15, 16.30 (NT:8S), 17.45 (BRO:FCP), 19.00

Umawiajcie się i grajcie do woli, terminów jak widać zatrzęsienie. Czekamy na zgłoszenia.

Hube

Sensacja! Browar zatrzymany!

Znana z barwnych spotkań drużyna Browaru i tym razem nie zawiodła. Mimo iż w spotkaniu z FC Na Miasteczku bramek nie oglądaliśmy, mecz obfitował w rekordy!

Browar : FC Na Miasteczku 0:0
bramki: brak

No i po meczu. Po arcyciekawym spektaklu wynik bezbramkowy.
FCNM przełamała historyczne, trwające od początku ligi (11 meczy) passy Browara:
Miastowi pierwszą drużyną, która nie straciła bramki w meczu z Browarem! I pierwszą, która Browarowi nie strzeliła!

Skład Browara: Bramkarz - Grzesiek, Donek, Marcin, Karol(d) - Dawid, Tymek(d), Radek - Tomek, Bartek(d), Kuba(d)
(d) - debiut

Mimo bramek kibice nie powinni być rozczarowani, bo spotkanie miało żywe tempo i dużo okazji podbramkowych. Mecz toczył się pod dyktando Piwoszy, ale Miasteczkowi raz po raz groźnie kontratakowali.
Remis jest sprawiedliwym wynikiem.

Tomek BRO

PS Odnotujmy również pierwszy bezbramkowy remis w historii PE
PSS Przypominam o jutrzejszym sprzątaniu - godz. 17.00

środa, 20 maja 2009

Regulamin Play-off

Dla jasności przypominam tylko jak wyglądają rozgrywki Play-off w drugiej edycji Podgórskiej E-klasy:

1. Do Play-off wchodzi osiem drużyn, które w grupach zajęły miejsca od 1 do 4.
2. Rozkład gier jak na zdjęciu, tzn.

ćwierćfinały -
dwumecz I 1A:4B,
dwumecz II 2B:3A,
dwumecz III 2A:3B,
dwumecz IV 1B:4A


półfinały -
dwumecz V (zwycięzcy dwumeczów I i II)
dwumecz VI (zwycięzcy dwumeczów III i IV)

mecz o trzecie miejsce (spotkanie bez rewanżu)
przegrani dwumeczów V i VI

finał (spotkanie bez rewanżu)
zwycięzcy dwumeczów V i VI

Jak widać w cwierć- i półfinałach gramy systemem mecz i rewanż, potem już tylko po jednym spotkaniu.

Przypominam, że o miejscu w tabeli w przypadku równej ilości punktów decydować będzie, wynik bezpośredniego pojedynku między zainteresowanymi drużynami, w przypadku remisu - bilans bramkowy, a w przypadku równego bilansu - liczba strzelonych bramek.

Mały Play-off
Proponuję rozegrać również spotkania między zespołami 5A:6B i 5B:6A. Zwycięzcy tych dwumeczów zagwarantują sobie udział w rozgrywkach 1 ligi III edycji Podgórskiej Ekstraklasy.

We wczorajszym spotkaniu dwóch drużyn zajmujących ostatnie miejsca w grupie B lepsi okazali się "nafciarze", którzy tym samym oznajmili "powrót z długiej podróży" i rozpoczęli marsz po miejsce dające awans do Play-off. Czy się uda, zobaczymy.

WNiG : Parkowa 10:2
bramki: Tomek P. 3, Adaś 2, Maciek 2, Darek 2, Mateusz - ???

Hube

wtorek, 19 maja 2009

Powtórka z rozrywki: O pudło

W cyklu Powtórka z rozrywki prezentujemy dziś odnalezioną relację z pojedynku FC Ziom : 3go Maja, meczu który de facto był spotkaniem o 3 miejsce I edycji PE.

Zanim tekst, kilka ogłoszeń:
1. 3go Maja zaprasza w każdą sobotę o 15.00 na luźne granie na Cichym Kąciku. Przybywajcie drużynami i w pojedynkę!
2. W piątek 22.05 o godz. 17.00 strzyżemy żywopłot na Koronie, potrzebni ochotnicy i sprzęt (sekatory). Potem granie.
3. Więcej zdjęć z meczu Partyzant : Lokator na stronie:
partyzant-srodmiescie.blogspot.com
4. Reszta ogłoszeń w najbliższym czasie.


O PUDŁO

Mecz z 3.V był dla nas wyjątkowym z kilku powodów: po pierwsze, połączyła nas z Majami prehistoria (słynne wykopaliska z Cichego Kącika - oczywiście pierwsze ślady bytności Majów na tym terenie są nieporównywalnie starsze), po drugie - po długiej rozłące powracał z emigracji do naszego składu jeden z twórców i filarów drużyny, obieżyświat Michał; trzecim powodem, dla którego podeszliśmy do tego spotkania szczególnie skoncentrowani, była jego waga - zwycięstwo w praktyce dawało nam miejsce na podium. No i wreszcie fakt, który zawsze dodawał kolorytu zmaganiom Ziomów z Trzeciomajowcami: to mecze między najstarszą a najmłodszą ekipą w PE.

Osłabieni brakiem centralnej postaci defensywy - Pawła, Najstarsi skoncentrowali się na bardzo uważnej grze w obronie, zadania ofensywne pozostawiając dwójce najbardziej wszechstronnych zawodników zespołu (i całej ligi, moim skromnym zdaniem) - Mario i Zbyszkowi. Wybiegany duet swoje zgranie przekuł na bramkę otwierającą wynik spotkania po upływie kilkunastu minut pierwszej części gry - zgraną przez Zbyszka piłkę uderzył Mario, ta zmieniła kierunek po rykoszecie i zmyliła broniącego Szymka. W kilka minut później pada wyrównanie dla FCZ, jednak jego okoliczności wzbudziły wiele kontrowersji w szeregach 3.V - ładnym rajdem w środku pola popisał się Żółwiu, sfaulowany przez któregoś z rywali stracił piłkę - domagający się rzutu wolnego piłkarze Zioma nie doczekali się jednak przerwania akcji przez Najstarszych (w przerwie meczu Waldek tłumaczył, że chciał zatrzymać piłkę, ale odbiła mu się od nogi...), przejęli piłkę i po soczystym uderzeniu KALE pod poprzeczkę z 8-9 metra zdobyli wyrównującego gola; 3.V długo protestował przeciwko uznaniu tej bramki, twierdząc, że spodziewali się rozegrania rzutu wolnego z naszej strony, ale gol ostatecznie został zaliczony (w tym miejscu nasuwa się krótka refleksja: sędziowie MOGĄ się mylić, ale MUSZĄ być obecni! dla dobra obydwu drużyn). A zatem po jeden do przerwy.

Po niej do zdecydowanej ofensywy przeszedł FCZ : wyróżniający się w meczu spokojem i przeglądem pola KALE umiejętnie regulował tempo gry Czarnych, przyjmując piłkę tyłem do bramki i rozprowadzając ją do ruchliwych ziomskich skrzydłowych. Nie mógł wstrzelić się w bramkę Trzeciomajowców najlepszy strzelec FCZ Bartezzz, centymetrów zabrakło Filipowi, by pięknym lobem z kilkunastu metrów pokonać broniącego bramki 3.V Michała (co ciekawe, wypożyczonego z ... Zioma). Po kilkunastu minutach ataki przyniosły jednak efekt - a wszystko dzięki fantastycznej akcji kolejnego czarnego Miśka; Żółwiu (bo o nim mowa) pomknął w swoim stylu prawym skrzydłem i z ostrego kąta oddał zaskakujący, ale bardzo silny i mierzony strzał - piłka, bita po długim słupku, ląduje w samym okienku bramki Trzeciomajowców. Mądra gra Zioma do końca meczu sprawiła, że wynik nie uległ zmianie - 2 : 1 w meczu o brąz PE, zwycięstwo młodości nad rutyną (choć w dwumeczu obydwu ekip mamy dokładny remis!).

Zaskoczyła postawa 3.V w drugiej połowie - ograniczali się do kontr, wyprowadzanych 2 - 3 piłkarzami, chociaż ligowa arytmetyka to na nich wymuszała ofensywne nastawienie. Mimo wszystkich kontrowersji, momentami ostrej gry i elektryzującej otoczki spotkania - ciepłe pozaboiskowe relacje obydwu zespołów nie uległy zmianie. No bo jak tu nie lubić kapitana Najstarszych, Zbyszka czy jego młodszego imiennika z zespołu : )

Widzimy się w przyszłym sezonie! Piter FCZ

niedziela, 17 maja 2009

Pod bezchmurnym niebem


Partyzant : Lokator 6:2 (4:1)
bramki: Artek 4, Grzesiek 2 - Kosoń, pKracy

Obie drużyny przystąpiły do spotkania w osłabieniu - czerwonym koszulom brakowało trzech graczy środka pola, w tym dyrygenta, zaś u czarnych absencją wykazali się dwaj podstawowi zawodnicy. Na przybyłych osłabiająco wpłynęło również słońce piekące nielitościwie - mecz niefortunnie rozgrywany był w porze niedzielnej sjesty...
Lokator dał się w pierwszej połowie zepchnąć do defensywy, a wszelkie jego wypady do przodu kasowali rośli obrońcy Partyzanta (czytaj Peri i Dominik którzy królowali w powietrzu).
Taki obraz gry już w 10 minucie przyniósł czerwonym bramkę. Grzesiek strzelał z wolnego a następnie dobił głową piłkę sparowaną przez bramkarza. Potem swoją broń odbezpieczył Król Artur - występujący w nowym sezonie z nowym numerem na plecach (22) i nową fryzurą! Zmiana image'u wyraźnie posłużyła naszemu supersnajperowi, bo do przerwy ustrzelił klasycznego hat-tricka. Jeszcze przed zmianą stron Lokatorowi udało się dziwnym trafem umieścić piłę w siatce przeciwnika.
Po przerwie - Partyzant grający bez zmienników - wyraźnie przysiadł, zaczęło się oblężenie bramki. W efekcie, po nieudanym wyjściu do górnej piłki, piszący te słowa musiał wyciągać futbolówkę z siatki. Trybuny oszalały. Pojawiła się nadzieja na zwycięstwo Lokatorów. Jednak ten entuzjazm zgasił pięknym strzałem z dystansu Grzesiek, a ostatecznie wynik ustalił Artek, strzelając swoją czwartą bramkę w tym spotkaniu.

Hube

PS Od dziś drużyna SP nosi nazwę FC Na Miasteczku

sobota, 16 maja 2009

Sobotnie wyniki

Mistrz nadal niepokonany, jednak nie powtórzył pogromu z poprzednich kolejek - dzielni Tytani postawili się mistrzowi i nie dali się zmasakrować. Natomiast nieźle rozstrzelały się Ziomy - 13 goli po stronie zysków, ale też 8 po stronie strat.

Tytani : Unicorn 1:4 (1:2)
bramki: Radek - Przemek 2, Konrad 2

Mecz Tytanów z Unicornem rozpoczął III kolejkę zmagań w Podgórskiej Ekstraklasie. Naprzeciwko siebie stanęły drużyny mające całkowicie różną sytuacje w lidze. "Gospodarze" nie wygrali jeszcze ani jednego meczu, natomiast zeszłoroczny mistrz pewnie dąży do kolejnego tytułu po dwóch przekonywujących wygranych. Gracze w różowo czarnych koszulkach od początku spotkania ruszyli do ataków wiedząc, że tylko gra pressingiem i zepchniecie przeciwnika do obrony pozwoli im na jakiekolwiek nawiązanie walki w tym meczu. Tak też się stało i nieoczekiwanie to "Goście" musieli pierwsi wyciągać piłkę z siatki za sprawą gola strzelonego przez kapitana Tytanów w 12 minucie. Euforia nie trwała jednak długo. W 15 minucie było już 1:1. Po kolejnych kilku minutach 2:1 dla Jednorożców. Do przerwy wynik pozostał bez zmian. Pomimo przegranej pierwszej części meczu to jednak Tytani byli stroną przeważającą w spotkaniu. Początek drugiej połowy rozpoczął się szczęśliwie dla Unicorna a tragicznie dla "beniaminka". Przypadkowy gol po rykoszecie oraz kontuzja czołowego obrońcy drużyny (skręcona kostka, 10 dni gipsu...) podcięły skrzydła Tytanom. Prowadząc 3:1 pretendent do tytułu kontrolował do końca sytuacje na boisku nie dając sobie strzelić więcej bramek. W 55 minucie ostatecznie wynik ustalono na 4:1. Pomimo przegranej Gospodarze mogli zejść z boiska z podniesionymi głowami (jeżeli można mówić o czymś takim po porażce ) dzięki walce do ostatniej minuty i ofensywnemu nastawieniu przeciwko "rozpędzonej maszynie" jaką był Unicorn.

Radek (Tytani)

FC Ziom : Parkowa 13:8 (5:3)
bramki: Kale 6, Michał 4, Bartek 3 - Dawid P. 4, Marek J. 2, Michał, Wacek

Oczko, czyli 13 + 8

Dwadzieścia jeden strzelonych bramek daje obraz wczorajszych zmagań - na tym meczu nie nudził się nikt: Ziomy, Parkowcy, kibice. W zeszłym sezonie FCZ dysponował najmłodszym składem, w obecnej edycji to chłopaki z Parkowej przejęli zaszczytną funkcję młodej nadziei PE. Całkiem zasłużenie. I chociaż w przeciągu całego spotkania ani raz nie wyszli na prowadzenie, to przez całą pierwszą część gry i z początkiem drugiej połówki dziarsko dotrzymywali kroku starszym braciom w wierze ; -) do przerwy dwukrotnie wyrównywali (na 1 : 1 i 2 : 2). Dopiero po po około 40 minutach zmagań opanowaliśmy sytuację na tyle, by na spokoju przeprowadzać akcje i kontrolować bezpieczny wynik.

Nie będę się rozwodził nad naszą grą, niech oceniają nas inni; wrzucę tylko jedną cenzurkę, na którą zapracował swoją boiskową postawą oraz ustrzeleniem podwójnego hattricka Kale. W ekipie Parkowej szczególnie wyróżniło się dwóch zawodników (których - o tym niech przekonają się na własnej skórze kolejni rywale Najmłodszych : ). Technicznie piłkarze z PDG prezentują się bardzo solidnie. Mecz czysty, z dużą ilością akcji, celnych podań, dryblingów i strzałów. Graliśmy wczoraj w piłkę, wynik wyszedł hokejowy. Puchar Miast Targowych po prostu, wracamy do korzeni.

Szacunek dla Parkowców za zacięty mecz i fair play, obydwie strony pokazały serce do gry i niezłą piłkę. Głowy do góry i powodzenia w lidze!

PS. Cały czas bliższy jestem przekonania, że do przerwy prowadziliśmy tylko jedna bramką (4 : 3). Być może się mylę.

Piter FCZ

środa, 13 maja 2009

Weekendowy rozkład jazdy

Oto plan na weekend, czyli terminy do rezerwowania spotkań:
piątek 15.05: 17.30 ciąg dalszy sprzątania i mecz towarzyski
sobota 16.05: 14.30(?), 18.00, 19.15
niedziela 17.05: 15.15 (PART:LOK), 16.30, 17.45, 19.00.

Czekam na rezerwacje terminów i zapraszam do sprzątania stadionu.
Hube

PS Wciąż brakuje strzelców bramek w niektórych spotkaniach. Panowie nie będziecie mieli szans w walce o tytuł króla strzelców.

wtorek, 12 maja 2009

Z GRUbej rury: Ballada o Tolku Cukrowniku

Pamiętamy wszyscy wspaniały tekst o historii Spartacza napisany przez Gru. Ponieważ maestria stylu tego autora urzekła nas od pierwszego wejrzenia, zespół redakcyjny postanowił przeznaczyć specjalną rubrykę dla popisów Gru. W roboczo nazwanym cyklu prezentujemy dziś tekst poświęcony ostatniemu spotkaniu Spartaczy i ich snajperowi. Tytuł cyklu i artykułu pochodzą od redakcji (jeżeli drogi autorze masz własny pomysł na tytuł Twojego cyklu, daj znać). Niniejszym zachęcamy innych zdolnych publicystów do stanięcia w literackie szranki - nagroda: własna rubryka na blogu PE.


Są gwiazdy jednego sezonu, słusznie odchodzące w niepamięć (Piechna, Koniarek), są gwiazdy ociągające się z zawieszeniem butów na kołku i rozmieniające swój niegdysiejszy talent i sławę na drobne (Ljungberg), są też takie, które po odesłaniu do piłkarskiego niebytu wracają nagle w wielkim stylu, przeżywają drugą, trzecią a nawet czwartą młodość i błyszczą jak za swych najlepszych czasów (Larsson, Frankowski)...

To jest historia niepozornego chłopaczka z Chybia, cichego miasteczka na Śląsku Cieszyńskim, które słynie z dwóch rzeczy: buraków cukrowych i Ryśka Stańka. To jest historia Tola, jednego z Pięciu Ojców Założycieli Spartacza, który trwale zapisał się w historii drużyny nie tylko dzięki swej skuteczności, lecz także getrom, w jakich wystąpił w pierwszym oficjalnym meczu Spartacza: a były to wełniane, pstrokate podkolanówki zdobione tu i ówdzie jodełką, zza której wychylał się zielony jelonek, podkolanówki, które babcia Tolka własnoręcznie wydziergała dziadkowi, jeszcze za okupacji, by dziadek mógł ganiać z Niemcem za piłką po okolicznych buraczanych pastwiskach, potem by mógł ganiać Niemca i wykopywać nazizm nie tylko ze stadionów. To jest historia Tolka, który powrócił. Co prawda bez podkolanówek, za to w swoim stylu...

Piękna piłkarska pogoda powitała na stadionie Korony sobotnim popołudniem drużyny Spartacza (w strategicznej formacji 1-1-3-2) i Chaosu (coś jak 1-2-3-1) oraz jednego kibica (kibickę), na którego (którą) scedowano obowiązek mierzenia czasu. Po krótkiej rozgrzewce i dłuższej wymianie zdań (zasady, wymiary placu gry, pola karnego) oraz rozstawieniu pachołków, drużyny przystąpiły do pojedynku. Już po pierwszej bodaj akcji okazało się, że rozmowa była za krótka, zasady nie do końca wszystkim znane: po wyrzucie z autu bramkarz Chaosu złapał na linii bramkowej piłkę, co ukarane zostało rzutem wolnym pośrednim. Którego, rzecz jasna, Spartacz z wrodzoną dobrodusznością i empatią (niektórzy nazywają to partactwem) nie wykorzystał jak należy. W kolejnej akcji główną rolę znowu odegrał bramkarz Chaosu. Złapawszy piłkę wyszedł z nią jakiś metr za linię pola karnego (wyznaczaną przez pachołki). W odpowiedzi na protesty Spartacz usłyszał, że jest zbyt pryncypialny, przecież to tylko piłka nożna... Tu nastąpiła chwila refleksji w drużynie, nad sensem istnienia (pachołków rzecz jasna), interpretacji tudzież nadinterpretacji przepisów oraz celowości przedmeczowej dyskusji. Wyartykułowanie wniosków zaowocowało kolejną dyskusją, która ostatecznie przeobraziła się w pyskówkę. Nic to, gra toczyła się dalej, nudnawo, niespiesznie, jak na pikniku. Do momentu, w którym przejęcie piłki w środku pola pozwoliło Spartaczowi na przeprowadzenie swej klasycznej akcji: ze środka na skrzydło do Gru, ten z pierwszej piłki na środek do Tola, ten także z lewej pod poprzeczkę, bramkarz Chaosu leży, wynik 1-0. Potem długo, długo nic, potem przerwa, potem też nic, wreszcie bramka dla Chaosu po ładnym strzale z lewej strony, po ziemi w długi róg. Chaos odzyskuje wiarę w swe możliwości, wiary starcza jednak tylko na minutę i znów sytuacja wraca do normy, Spartacz siedzi na połowie przeciwnika, który raz po raz ratuje się ekspediowaniem gały jak najdalej od bramki, Spartacz gra, Chaos przeszkadza, i znowu błysk – trójkowa akcja z klepy, Gru-Maki-Gru-Tolo – a potem grzmot tego ostatniego. 2-1 dla Spartacza i łza się w oku kręci patrząc co wyczynia Tolo, stary dobry Tolo... No cud chłopak, teraz już wiadomo, że Spartacz stawia na Tolka Cukrownika.

2-1, a powinno być więcej . Dwie akcje sam na sam z bramkarzem zmarnował Gru. Najpierw z prawej strony pognał z piłką na bramkę, spytał bramkarza, w który chce róg, ten odpowiedział „w środek, po ziemi, położę się”, po czym się położył, a Gru zagrał wedle jego życzenia. Potem jeszcze raz sam na sam, Gru już się nie pytał, odczekał aż gość się położy i kropnął nad leżącym. Niestety nad poprzeczką również.
Do meczu doliczone zostały dwie minuty za pyskówki, nie zmieniło to jednak wyniku. Końcowy gwizdek i – mimo niesnasek w trakcie meczu – koleżeńskie podanie ręki zakończyły sobotnią potyczkę.

Gru

poniedziałek, 11 maja 2009

Wyniki II kolejki cz.1


3go Maja : Naprzód Tyły 4:2 (1:1)
bramki: Mario 2, Zbyszek Sz, Żelek - Michał, Marcin

Tym razem początek ligi w wykonaniu trzeciomajowców bardziej udany niż w poprzednim sezonie. Aż strach pomyśleć co będzie, jak się rozkręcą. Oby jednak się nie rozlecieli, jak to miało miejsce pod koniec pierwszych rozgrywek, co w rezultacie dało im dopiero czwarte miejsce.
Po meczu powiedzieli: Paweł (3MAJ): Zagraliśmy słabe spotkanie, ale wygrana zasłużona. Najlepszym naszym zawodnikiem był Mario.
Zdjęcie powyżej nadesłał Paweł z 3go Maja.

Spartacz - Chaos 2:1
bramki: Anatol 2 - Tomek

Warto zawrócić uwagę na powrót do składu Anatola, wcześniej zesłanego na banicję do rodzinnego Chybia;-). Przez dłuższy czas zanosiło się na powtórkę z meczu z drużyną 8 Spartan: Spartacz w zasadzie dominował cały mecz, mimo licznych sytuacji bramki długo nie mogły paść (w drużynie przeciwników wyróżniał się bramkarz), po okresie prowadzenia, rywal zdobył przypadkową bramkę na 1:1 (przez cały mecz, Chaos oddał zaledwie 2 celne strzały na bramkę), jednak w drugiej połowie Spartaczowi udało się przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Woytek (Spartacz)

FC Promil : AnarchoKom 2:6
bramki: Piotrek (asys. Maciek), Edik (sam.)- R.Zak 3, Moskva 2, Dunajew
Uwaga bo jeżeli AnarchoKomuniści mają już w miarę stały skład, to nie będzie z nimi łatwo. Już pną się w tabeli.

Relacja FC Promil:

Mecz zaczął się od obustronnego rozpoznania przeciwnika, na początku zarysowała się przewaga Anarchistów, jednak po 5 minutach to FC Promil mógł się cieszyć z bramki (taa... real tez w gran derbi prowadził...) Wybicie piłki przez prawego obrońce Michała, podanie do środka skrzydłowego Maćka no i podłączenie lewego obrońcy zaowocowało sytuacja sam na sam. Niestety później karta się odwróciła- dobrze grający do strzelenia gola obrońcy zaczęli odpuszczać oraz przyciśnięcie przez Anarchokomunę wraz z przewagami takimi jak lepsza gra w powietrzu i tężyzna fizyczna zaowocowala 3 golami anarchistów. Promil było stać jeszcze na szybką kontrę, które na bramkę zamienił obrońca Anarchistów. Do przerwy 2-3.
Niestety gra w obronie FC Promila i wraz z niezdecydowaniem napastnikow zaowocowało kolejnymi bramkami dla anarchistów.
Widać że łatwo można zgłosić zespół do ligi, jednak stworzyć grającą taktycznie drużynę i kolektyw jest dużo trudniej...


Yaro (FC Promil)

Relacja AnarchoKomuny:

2,6 promila „Tak się pije, tu na Wschodzie.”

Niedziela godzina 11:00 no może z małym poślizgiem spowodowanym tym, że ranek po juwenaliach dla niektórych zawsze przychodzi za szybko zaczął się mecz FC Promil vs AnarchoKomuna ..
Pierwsze 15 minut toczyło się pod dyktando Komunistów.Jednak polski język jest trudny to i w tym dyktandzie pojawił się byk ,przypadkowy rykoszet przy wykopie obrońcy przejmuje napastnik Promila i w sytuacji sam na sam z rozgrzanym aż za bardzo od słońca bramkarzem zdobywa bramkę . Sytuacja nieco się wyrównuje gorący doping kibicek Promila przynosi jednak odwrotny efekt i to AnarchoKom zdobywa bramki.Jak nie prośbą to groźbą -ostre i wyuzdane obietnice jednej z przedstawicielek fanek Promili skutkują akcją po której Edik zdobywa bramkę samobójczą (Kto wie czy ta bramka nie uratowała czyjejś męskości )
Po pierwszej połowie wynik 2:3 zapowiadał spore emocje zwłaszcza, że FC Promil dysponował nie tylko kibicami, ale także graczami rezerwowymi,co przy coraz wyższej temperaturze mogło dać przewagę.
I rzeczywiście Promilowcy ruszyli do ataku jednak zostali srogo skarceni przez wschodnich braci, którzy wbili im jeszcze 3 bramki. W drugiej połowie macnął głową wykazali się obrońcy i bramkarz którzy pokazali że % im nie straszne i mimo licznych prób promili nie dali sobie zawrócić w głowie .
Końcowy wynik 2:6 potwierdził że „Wschodni sposób spożywania
pić od rana nie zabrania”




WNiG : Szarańcza 1:2
bramki: Gnievek - Tomek L.(asystent Romek S.) , Tomek K. (asystent Szymon M.)
Spotkanie dwóch ciekawych drużyn ze wskazaniem na Szarańczę, która lideruje w tabeli grupy B. Natomiast wydaje się, że WNiGowi życie mocno utrudnił kalendarz (dwie pierwsze kolejki ze znanymi firmami) i juwenalia... Na razie ostatnie miejsce w tabeli, ale nie zanosi się na to by "Agiehowcy" długo tam pozostali.

Opis w wykonaniu gracza WNiGu:
Juwenialiowe potyczka

10 maja o godzinie 13 na "VIII LO arena" stanęły naprzeciw siebie dwa beniaminki. Szarańcza ,która wygrała swój pierwszy mecz i WNiG , który musiał się pozbierać po zimnym prysznicu w pierwszej kolejce. Powitanie przeciwników, małe przedmeczowe ustalenia, gwizdek początkowy i "jazda". WNiG zaczął ostro i konsekwentnie . Spokój, dobra gra podaniami, walka i duża ambicja pozwoliła prowadzić pierwszą połowę pod dyktando wiertników. Szarańcza bardzo dobrze broniła się, przerywając akcje przeciwników niczym Chelsea w meczu z Barceloną.aż do 15 minuty , w której Gnievek bezlitośnie wykorzystał zagapienie się obrońców i technicznym strzałem w długi róg, pokonał bramkarza Szarańczy. Mimo wielu szans do podwyższenia wyniku nie udało się to - głównie za sprawą dobrej postawy bramkarza i dobrej asekuracji kolegów. Szarańcza dopiero pod koniec pierwszej połowy obudziła się i zaczęła atakować wprowadzając małe zamieszanie w szeregach WNiG'u. Do przerwy więcej bramek nie padło ,więc "do szatni" schodziliśmy przy stanie 1:0.
Druga połowa okazała się być zupełnie inna od pierwszej. Drużyny praktycznie zamieniły się rolami - Szarańcza narzuciła tempo, grała agresywnie i pressingiem , podczas gdy wiertnicy opadli z sił i praktycznie statystowali na boisku. Już na początku drugiej połowy Szarańcza pokazała charakter, kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu rożnego atomowym strzałem popisał się jeden z graczy Szarańczy. Wiertnicy stali jak zamurowani, spoglądając na siebie i pytając "O k**urczak !, jak on to zrobił". I tak Szarańcza, będąc na fali, prowadziła grę wykorzystując brak sił rywali. W około 20 minucie drugiej połowy formalność została dopełniona. Jeden z kolegów z drużyny przeciwnej ograł w dziecinnie prosty sposób dwóch obrońców WNiG'u i precyzyjnym strzałem pokonał wychodzącego bramkarza. Wiertnicy próbowali wyrównać ale ich akcje były "szarpane" i często kończyły się na dobrze sprawującej się linii defensywnej rywali.
Cóż można powiedzieć o tym meczu miał dwa oblicza (w pierwszej połowie dominował WNiG, mając znaczne posiadanie piłki, oddając wiele strzałów na bramkę , a w drugiej Szarańcza, która znakomicie podniosła się po słabszej pierwszej części gry). Gdyby rywal miał trenera zapewne okrzyknęliby go bohaterem po znakomitym zmobilizowaniu chłopaków w trakcie przerwy. Dobra robota panowie, solidna z Was ekipa.
"Juve, juve, juwenalia! kto nie pije ten kanalia". Tego dnia w drużynie WNiG'u nie było ani jednej kanalii. Dzięki za mecz i powodzenia w trakcie ligi.
Wielkie podziękowania dla naszych wiernych kibicek , które dobrze spełniały się w roli "czasomierzaczek" :-D

Tomek(WNiG)

8 Spartan : Tytani 3:1 (1:0)
bramki: : samob., Grucha (asysta Mat), Kruk (bezpośrednio z rzutu rożnego) - ???

Skład Spartan(ustawienie 2-1-2-1): Marko- Damian(Grucha), El Bibol- TsyTsu (Rudy, Tomek)- Mat(Jarek), Kruk(Żurek)- Darek(Mariano Italiano)

Spartanie (na zdjęciu powyżej w pełnej okazałości) objęli prowadzenie po bramce do złudzenia przypominającej „swojak” Żewłakowa w meczu z Irlandią Północną. Naciskany przez Mata obrońca podał piłkę do własnego bramkarza, któremu ta skoczyła pod nogą na jakiejś nierówności i wpadła do siatki. Jeszcze przed przerwą szansę na podwyższenie prowadzenia miał Mariano, ale po podaniu Kruka w sytuacji sam na sam, strzelił obok bramki.
Zaraz na początku II połowy sprytny strzał Darka trafił w boczną siatkę. Chwilę później było już 1:1, kiedy to w zamieszaniu podbramkowym jeden z Tytanów trafił z najbliższej odległości. W 45min na ponowne prowadzenie Spartan wyprowadził Grucha, który kapitalnie podłączył się do akcji ofensywnej i z zimną, a przynajmniej schłodzoną krwią wykorzystał prostopadłe podanie Mata. Wynik meczu ustalił Kruk strzałem bezpośrednio z rzutu rożnego. Szansę na podwyższenie wyniku mieli jeszcze Mariano i Mat, ale ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 3:1.
W zespole naszych adwersarzy należy wyróżnić Wojtka (3 bardzo groźne strzały- 2 z dystansu i główka) i Radka, który w ataku wykonywał iście tytaniczną pracę (jak na prawdziwego Tytana przystało).
Spośród Spartan na „laurkę” zasłużyli:
- lider formacji defensywnej Bibol (przez obserwatorów meczu nazwany polskim Franco Baresim),
- Damian i Grucha- za zdecydowaną i pewną grę w obronie,
- TsyTsu- za masę przechwytów w środku pola,
- Mat- za branie na siebie ciężaru gry,
- Mariano Italiano- za świetne pokazywanie się na pozycji,
oraz Darek i Jarek- za ambitną grę.

Piotrek „Kruk” (8Spartan)

Już na przedmeczowej konferencji (na gg), w której uczestniczyli kapitanowie obu drużyn atmosfera spotkania została podgrzana do granic możliwości, kiedy to Tytani jak i 8 Spartan zadeklarowali walkę o każdy cm murawy na El Stadio de Corona. Kibice po zapewnieniach swoich ulubieńców tłumnie zjawili sie na trybunach (w ilości sztuk trzech :) ) cierpliwie czekając na pierwszy gwizdek rozpoczynający spotkanie.

Mecz rozpoczęli gospodarze, którzy już na początku spotkania przeprowadzili kilka groźnych akcji stwarzając zagrożenie pod bramką rywali z "północy". Tytani mając w pamięci poprzednią kolejkę i styl w jakim przegrali, chcieli jak najszybciej udowodnić, że to był tylko przypadek. Ataki skrzydłami oraz środkiem boiska nie przynosiły długo oczekiwanej pierwszej bramki w tej edycji rozgrywek. W 21 minucie spotkania doszło do kuriozalnej sytuacji w drużynie Tytanów. Obrońca będący naciskanym przez Matiego zagrał do własnego bramkarza, który przepuszcza piłkę pod nogą pozwalając jej wtoczyć się do bramki (analogiczna sytuacja jak ta z meczu Polska : Irlandia - akcja Żewłakow - Boruc[ech te nierówności..]). Szał radości na ławce rezerwowych Spartiatów, smutek u piłkarzy grających w różowo-czarnych strojach. Przez ostatnie 9 minut tempo meczu spadło i po regulaminowych 30 minutach obie drużyny udały się na zasłużoną przerwę. Po zmianie stron Tytani ruszyli do odrabiania strat. Kolejne strzały mijały w nieznacznej odległości bramkę rywali powodując coraz to większe zdenerwowanie w szeregach gospodarzy. Ale co się odwlecze to nie uciecze. 40 minuta dała w końcu bramkę na 1:1. Po strzale Pąga piłkę z linii bramkowej próbował wybijać jeszcze desperacko jeden z defensorów spartańskich, jednak nie przyniosło to efektu i tym oto sposobem mecz zaczął się od nowa. Kolejne 20 minut to jednak pasmo prostych błędów popełnianych przez "Titanes" , które skrzętnie wykorzystali "obrońcy Grecji" doprowadzając do wyniku 3:1. Druga porażka z rzędu, drugi raz pozostaje niedosyt. A szkoda bo poprawę gry naprawdę było widać. Mecz toczył się w szybkim tempie, sytuacji podbramkowych nie brakowało po jednej jak i drugiej stronie. Na uwagę zasługuje również atmosfera w jakiej odbywał się mecz. A była ona celująca jak na derby przystało. Tak więc w bratobójczym spotkaniu pomiędzy 8 Spartanami a Tytanami w derbach "Starożytnej Grecji" lepsi okazali się Ci pierwsi wygrywając 3:1.

Radison

niedziela, 10 maja 2009

Liga się bogaci

Od organizatorów Miesiąca Fotografii w Krakowie otrzymaliśmy dwa komplety koszulek piłkarskich. Nawiasem mówiąc i tak trzeba było na nie zapracować. Zawodnicy z kilku klubów PE wsparli reprezentację Polski Artystów w meczu przeciwko artystom z Czech. Mecz zakończył się wynikiem 1:1. Bramkę dla biało-czerwonych strzelił niezawodny ostatnio Ziemek z Unicorna, niestety występ w tym spotkaniu przypłacił złamanym nosem...
Trzymamy kciuki za Ziemka i serdecznie dziękujemy organizatorom za gest!

Koszulki są w barwach biało-czerwonych i biało-niebieskich, jak widać na zdjęciu. Prawdopodobnie, jednego z kompletów używać będzie reprezentacja PE, a drugi wzbogaci pulę nagród przyznawanych na zakończenie rozgrywek.
H

Gdzie są wyniki?!

Czy grała liga w ten weekend? Jeśli tak, to gdzie są wyniki?! Cała Polska czeka na aktualny układ tabel... Najlepsza opcja to zaraz po meczu wysłać wynik smsem do Prezesa, ewentualnie z komputera na konto PE, ale sukcesywnie, bez ociągania.
H

piątek, 8 maja 2009

No i pozamiatane...


Ćwierć setki ludzi stawiło się na apel o sprzątaniu. Sprzątaliśmy cztery sektory, nie wszystko udało się dokończyć, dlatego w tym miejscu następuje znana śpiewka, że "trzeba się będzie jeszcze zebrać". Ale brawa dla tych, którzy przyszli i sprzątali, zwłaszcza zaś dla kilku, którzy przyszli specjalnie tylko po to, by sprzątać. A zjawili się przedstawiciele takich ekip jak: 8 Spartan, Chaos, Szarańcza, FC Ziom, 3go Maja, Partyzant, Tytani, Blankosos, AnarchoKomuna - jeśli kogoś pominąłem, to tylko dlatego, że jeszcze dobrze się nie znamy. Po sprzątaniu integrowaliśmy się graniem. Zawodnicy "starej ligi" zmierzyli się z "nowymi" (tych wzmocnił Krzysiek z Partyzanta. Do przerwy było 2:2, potem ze "starych" uszło powietrze i dali sobie wbić jeszcze pięć bramek!

Przy okazji przetestowaliśmy nowy sprzęt ligowy. W nowej torbie znajdują się już rezerwowe stroje (żółte) i znaczniki boiska (na razie cztery pachołki, dojdą jeszcze chorągiewki). I tu apel do drużyn: gramy z liniami bocznymi (ok. 20 kroków od słupka) - bez sensu jest granie bez autów.

Pytanie: czy ktoś zabrał sekator, przedstawiony poniżej? (żywopłot trzeba dokończyć:)
H

środa, 6 maja 2009

Mistrz bije - kolejny łomot!


Unicorn : Blankosos 16:2 (3:1)
bramki: Ziemek 10, Przemek 3, Konrad 2, Adam - Daniel, Szymek (z FCZ)

Z niepokojem patrzę w terminarz, kto następny do bicia? W dwóch meczach Jednorożcy strzelają 31 bramek tracąc 2...
Pozostawiam bez komentarza.
Z obowiązku redaktorskiego muszę dodać, że został pobity rekord z zeszłego sezonu ilości bramek strzelonych w jednym meczu przez jednego gracza - teraz wynosi on 10 goli i należy do Ziemka.
Królu Arturze, co Ty na to?
PS Brawa dla obu drużyn za grę w ciężkich warunkach. Lało rzęsiście.

A zaczęło się tak pięknie dla Blankosos - od prowadzenia 1:0... Wynik w pierwszej połowie przyzwoity, w drugiej stale padający deszcz był raczej sprzymierzeńcem Unicorna, choć po bramce na 2:4 zza połowy (szkoda, że nie było więcej świadków to może byłaby szansa na gola sezonu a przynajmniej na bramkę kolejki na pociechę:P ) nawet była jeszcze jakaś szansa... Niemniej wygrał zespół na pewno lepszy bezlitośnie obnażając braki kadrowe przeciwników...
Daniel



SP : AnarchoKomuniści 4:4
bramki: Jacek 2, Jasiek 1, Grzesiek 1. Anarchokomuna - W.Dunajew-2, Edik 1, Nefer 1

I tak zamknęliśmy I kolejkę i rozpoczęliśmy II.

H

Akcja sprzątanie


Sprzęt na start! W ten piątek (8.05) o godz, 17.30 sprzątamy trybuny stadionu Korony w ramach naszej umowy ze Strzelcami. Sprzęt będzie na miejscu. Trzeba wymieść szkło, liście i śmieci, powyrywać zielsko oraz poukładać rozrzucone części trybun. Dla miłośników prac ogrodowych przewidziana jest pielęgnacja żywopłotu. Po sprzątaniu oczywiście zagramy!
Przybywajcie więc. Dodam tylko, że za każdego przedstawiciela przysłanego na sprzątanie drużyna otrzyma dodatkowy punkt w tabeli...



Akcja "zaprojektuj swoje logo" trwa - tym razem otrzymaliśmy herb Anarchokomunistów, który prezentujemy powyżej (można nań kliknąć, to się powiększy). Oczywiście czekamy na następne.
Hube

Przypominam o wpisywaniu spotkań na weekendowe terminy! (patrz dwa posty niżej)

wtorek, 5 maja 2009

Black-pink story - sylwetka drużyny Tytani


07.04.2009-przeczytanie artykułu w "Głosie Podgórza"
11.04.2009-zgłoszenie drużyny do ligi oraz powstanie nazwy "Tytani"

Te dwie daty można uznać za kluczowe, jeżeli chodzi o genezę powstania naszej drużyny. Historia samych Tytanów nie jest może zbyt długa ale niczego w niej nie brakuje.Zespół składa się z 10 zawodników, którzy znają się bardzo długo. Od niepamiętnych czasów szkolą swoją technikę na boisku osiedlowym znajdującym się przy ogródku przedszkolnym. Kilka osób liznęło nawet gry w profesjonalnych klubach ale dobrze zapowiadające się kariery zostały zaprzepaszczone przez wybór "szkoła/piłka", gdzie decydujące słowo mieli nasi rodzice. Nie pozostało nam wtedy nic innego jak grać co tydzień na boisku osiedlowym "Stad de Płaszów" gdzie frekwencja wynosi na mecz do 100 przechodniów i tysiące przejezdnych podróżujących ul. Wielicką.

Nasze barwy mienią się na Czarno-Różowy. Dlaczego zdecydowaliśmy się akurat na takie a nie inne kolory (dla niektórych dosyć kontrowersyjne?). Już tłumacze. Kolor czarny symbolizuje dyscyplinę, która panuje w zespole, silną wole oraz zdecydowanie prowadzące nas do potęgi (także symbol czerni.). Różowy symbolizuje życzliwość (gra fair play), oryginalność (nasz styl gry nie do podrobienia) oraz siła do walki płynąca z serca (żaden team nam nie straszny). Tyle wiadomości chyba wystarczy na sam początek. Resztę pokażemy już na murawie grając z kolejnymi rywalami. Bo po co się rozpisywać jak można oczarować grą, a taki mamy zamiar

Radek (Tytani)

poniedziałek, 4 maja 2009

Wolne terminy na weekend

Panowie zapraszam do zapisów na wolne terminy na nadchodzący weekend na Koronie:
sobota:
godz. 10.00, 11.15, 15.00 (SPA:CHA), 16.15 (8SP:TYT), 17.30, 18.45
niedziela:
godz. 16.00, 17.00, 18.00 (NAP:3MAJ), 19.00

Najlepiej zgłaszać się w komentarzu do artykułu po uzgodnieniu terminu z kapitanem drużyny przeciwnej. Zgłoszony termin wpisujemy w terminarz w kolejności zgłoszeń. Pozdrawiam H

Wychylić browar z zimną krwią...

Browar : Z Zimną Krwią 2:4 (1:3)
bramki: Marcin, Radek - Miro 2, Michał, Marcin BRO samob.
asysty: ??? - Krzysiek 3, Miro 1

W niedzielne, świąteczne popołudnie na stadionie Korony spotkały się drużyny Browaru i Z Zimną Krwią. Dla nas, ZZK, początkowo największe emocje budziła kwestia, czy zbierze się pełny skład. Po pierwsze, mamy szpital w drużynie lub świeżych rekonwalescentów. Po drugie, Rafał, jedna z ostoi naszej defensywy, dopiero jechał pociągiem z Bieszczad.

Ostatecznie zebrała się przepisowa siódemka, co wobec dziesiątki rywali zapowiadało ciężki kondycyjnie mecz. Wystąpiliśmy w składzie: repek, Kamil, Bart, Kajman, Krzysiek, Miro, Michał. Z trybun wspierał nas dzielnie nasz kontuzjowany menago, Woźniczka.

Chwila marudzenia na stan murawy, temperaturę i balonowatość piłki, a potem do boju.

Od początku próbowaliśmy grać podaniami, ziemią, dokładnie. Dało nam to kilka okazji, ale w odpowiedzi dostaliśmy gola po kontrze. Podanie ze skrzydła i nadbiegający zawodnik strzelił mocno, prawie nie do obrony.

Rywal nie cieszył się długo prowadzeniem. Krzysiek zagrał mocno ze skrzydła do wbiegającego napastnika, którego uprzedził obrońca... na tyle niefortunnie, że trafił pod poprzeczkę. Chętnie zaliczylibyśmy tego gola Krzyśkowi, ale był na tyle piękny, że odżałujemy samobója, a Krzysiek zadowoli się asystą.

Rywal rzucał głównie długie górne piłki, które albo wykopywali obrońcy (głównie Kamil), albo padały łupem bramkarza. My graliśmy swoje, a Miro wziął to sobie bardzo do serca. Obie bramki, które strzelił, były jak jego znaki firmowe, strzał niby lekki, niby zeszło, ale naszło i weszło. Asysty przy obu trafieniach zaliczył Krzysiek, który upolował tym samym asystenckiego hattricka. Dla Miro, o którego walczą Broń Radom i Radomiak, był to prawdopodobnie ostatni mecz w naszych barwach.

Przed przerwą rywal miał jeszcze jedną stuprocentową sytuację, ale strzał z pierwszej piłki z bliskiej odległości bramkarz przeniósł nad poprzeczką. Dzięki temu na przerwę schodziliśmy jak Barcelona z Realem i z podobnymi planami jak Katalończycy na drugie trzydzieści minut.

Rywal wyczuł konwencję i strzelił nam gola na 2:3 w zamieszaniu po rzucie rożnym. W międzyczasie dołączył do nas Rafał i wzmocnił pewną tego dnia defensywę, w której zmuszeni byli grać klasyczni pomocnicy Bart i Kajman. Było to o tyle istotne, że Browar postawił wszystko na jedną kartę i atakował całą drużyną. Brakowało jednak precyzji. Piłka przelatywała nad poprzeczką, raz trafiła w spojenie, a raz repek prawie zaliczył babola, ale strzelcowi rywala zabrakło nieco siły w uderzeniu głową.

Mecz rozstrzygnęła popisowa kontra. Repek po wyłapaniu bezpańskiej piłki rzucił ją do Mira, Miro podał do Michała, a Michał w sytuacji sam na sam uderzył mocno, od poprzeczki. Może nie udało nam się zagrać do końca jak Barca, momentami brakowało już sił i skuteczności w idealnych sytuacjach, ale liczy się pierwsze odniesione zwycięstwo.

Wygraną z Browarem uczciliśmy kilkoma browarami.

repek

piątek, 1 maja 2009

Ligowa heraldyka



Czekamy na resztę herbów!