poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Die hard - sylwetka drużyny 3go Maja


Nazwa 3go Maja bo gramy przy ulicy 3go Maja. Pionierzy na grę w piłkę kopaną zaczęli regularnie przychodzić około roku 1984. Zabawa trwa do dnia dzisiejszego. Przez lata przewinęło się mnóstwo ludzi; o wiele wiecej alkoholików niż w zespole Browaru, o wiele wiecej inteligentów niż u Partyzantów, itd. Czasy kiedy na 3go Maja przychodziło 45 osób, i kto przyszedł później "nie załapywał się na grę" minęły bezpowrotnie. Ostatnie lata to dołowanie, ludzi ubyło przez; kontuzje, podeszły wiek /uniemożliwiający grę/ i kłótnie.

Kiedyś mecze rozgrywane były we wtorki i piątki , a w zimie tylko w soboty - oczywiście niezależnie od pogody. Pewnego razu przy -20 stopniach C jeden z graczy odmroził sobie ucho. Dziś została tylko sobota / 14;30 - 15;00/, stałe miejsce i ci starzy niereformowalni zawodnicy, którzy dostając podanie, zanim opanują piłkę /jeżeli się uda/, słyszą ze wszystkich stron do kogo dalej mają zagrać. Często ręce opadają podczas gry, ale całkowicie załamywać się nie można. Stan murawy boiska przy 3 Maja ma się podobnie do postępów w grze naszego zespołu. No i ta średnia wieku oscylująca dziś między 40 a 50tką.

Sama nazwa została wymyślona stosunkowo niedawno, - podczas narady przed występem w ciekawym turnieju na Kablu. Podczas drugiej edycji /2006/2007/ bardzo konkretnie wzmocniony zespół 3go Maja doszedł do finału, w półfinale pokonując Medale.pl z krakowskiej drugiej ligi halowej /dziś po reformie pierwszej/. W finale ulegliśmy Maximusowi, w barwach których parę osób dawniej też grało przy 3go Maja. Niewątpliwie największy sukces 3majowców i pamiątkowe medale na koniec.

Z bardzo wielu lat grania w szacownej drużynie zostało wiele wspomnień; pamiętne zwycięskie mecze z Romexem, gra w śniegu po kolana, wodzie po kostki, w zamieci śnieżnej, czy z cyrkowcami z Brazylii /grali bez butów/, z Tadkiem w sandałkach, gościem, który gdy już obandażował nogi kończyła się pierwsza połowa - stąd ksywa Mumia, itd. A kiedyś przed meczem w zimie, Jasiek niedaleko boiska znalazł starszego pana leżącego w zaspie, ratując mu życie, i niech ktoś powie, że piłka nożna nie ma sensu...

Na koniec należy pozdrowić weteranów prawdziwych die-hards; Zbyszka P /kapitan/, Zbyszka Sz, Józka, Jaśka, Jurka /który przed laty zawsze mnie pierwszego wybierał do składu/, Artka, Rafała... wymienić wszystkich nie sposób.
Niektórzy zawodnicy pragną zostać pochowani na boisku przy ulicy 3go Maja.

Paweł

Za tekst dziękujemy (zdjęcie trochę niewyraźne, dlatego sięgnęliśmy po to z archiwów PE). Czekamy na następne drużyny.
H

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Szacunek i pozdrowienia od Ziomstwa!

Anonimowy pisze...

Spartacz chyli czoła...

Anonimowy pisze...

Przyjdzie nam stoczyć pojedynek z doświadczoną w boju drużyną. Niech wygra lepszy - Tytani

Woytek pisze...

prawdziwi hardcorowcy;-)

Anonimowy pisze...

Wielki szacun. Chciałbym wciąż grać w PE za 25 lat :). Swoją drogą - powinniście Panowie jakąś wielką bibę na 25-lecie sobie zrobić,
Koza