niedziela, 21 marca 2010

Historyczny wyczyn Partyzanta!

UNICORN : PARTYZANT 2:8 (1:1)
bramki: Ziemek, Przemek - Artek 4, Koza 2, Cuprinescu, Bober


Nie myślałem, że to kiedyś powiem, ale pod koniec meczu aż mi szkoda było chłopaków z Unicorna. Kłócili się, padały ostre deklaracje, że grają ze sobą ostatni raz, a napastnicy Partyzanta co chwilę wjeżdżali w ich obronę jak tępy nóż w rozciapane masło. Tylko ogólnie rozluźniona atmosfera w szeregach czerwono-czarnych pod koniec meczu sprawiła, że nie padła dwócyfrówka.

Zaczęło się od fatalnej straty Partyzantów, po której Ziemek płaskim strzałem nie do obrony pokonał Huberta. I to niczego dobrego Unicornom nie przyniosło, bo się za bardzo wyluzowali, a przeciwnik spiął poślady, kurwnął parę razy pod nosem i dopiero zaczął grać. I jedna akcyjka - piłka po sznurku, ale Artek nad poprzeczką. No to drugie rozklepanie i Trans wybija z linii bramkowej. Ale wyrównanie było kwestią czasu. I padło mściwie, bo z akcji, z której to zwykle Unicorn strzelał bramki Partyzantom, czyli wyrzut z autu w pole karne. Ale tym razem się tam znalazł niżej podpisany i swoim koślawym wolejem wepchnął piłę w krótki róg.
Po przerwie wychodzimy po sześciu w polu (pierwsza połowa po siedmiu). I to był gwóźdź do trumny Jednorożca, bo w środku obrony Partyzant miał co chwila spływ Dunajcem pod bramkę przeciwnika. Ale sami chcieli, nam po siedmiu było dobrze.
No i poszło.


Daniel po linii, ja wzdłuż bramki, Artek na pustą.
Ja do Artka, Artek piętką do mnie, strzał po długim.
Dośrodkowanie przed pole karne, Artek tyłem do bramki przyjmuje, klata, kolanko, wolej.
I Artek po długim, i Artek między nogami bramkarza.
I prezes Cuprinescu mocno obok słupka, a na koniec niezawodny stoper Bober wybiegł na kontrę, minął jednego, minął drugiego i pewnie wykończył. Gdzieś chyba przy 5:1 Przemek łupnął z daleka drugą bramkę dla Uni.
Kto by się spodziewał? Mistrz zaczyna walczyć o utrzymanie i potrzebuje psychoterapii. Partyzant z nowymi zawodnikami Jasonem i Danielem wraca do walki o podium.
Koza

1 komentarz:

Hubert pisze...

Ta bramka Przemka nie była z daleka (raczej Koza ją z daleka widział). Przemo strzelał z linii pola karnego, które wielkością na margarynie nie grzeszy niestety. Wezmę kiedyś farbę i pędzel i je powiększę chyba...