niedziela, 7 marca 2010

Klątwa Partyzanta trwa...

PARTYZANT : TYTANI 4:0 (0:0)
bramki: Artek 2, El Gryko, Bartek

Godzina 11, miejsce Margaryna, dzień 7 Marca. 3 spotkanie pomiędzy Tytanami a Partyzantem. Jak mówi pewne powiedzonko "do 3 razy sztuka". Ta zasada miała dzisiaj znaleźć odzwierciedlenie ponieważ jeszcze ani razu Tytanom nie udało się pokonać Czerwono-czarnej Szachownicy.


Nie zwracając uwagi na pozycję w tabeli drużyna Titanes wyszła w pełni zmobilizowana na to spotkanie. Pierwsza połowa to ciągły napór na bramke Huberta. A to strzały z daleka a to z bliska ale "świątynia" przeciwnika jakby zaczarowana. Nic nie wpadało. Partyzant w pierwszej połowie nie za dużo sobie pograł. Do przerwy 0:0. A gra Tytanów wygląda jakby byli zaprogramowani, każdy trybik działa poprawnie, nie ma żadnych zgrzytów.


Nadchodzi druga połowa, nadciąga kataklizm, nadciąga powtórka z meczu z Ziomami. Trybiki zawodzą, maszyna nie działa już poprawnie. Ale które, dlaczego ? Na spokojną analizę przyjdzie jeszcze czas. Niestety straconych punktów nikt nam już nie zwróci. Po raz kolejny strzela król Artur, pozostałe bramki zdobywa kto inny. Wynik 4:0 dla Partyzanta. Tytani czekają z niecierpliwością na pozostałe wyniki meczów. Czołówka ucieka a ambicje są duże...


Hubert (Partyzant): Jestem zadowolony z gry mojej drużyny. Z wyniku jeszcze bardziej. Ale najbardziej cieszy mnie to, że wreszcie mieliśmy pełny skład, co pozwoliło nam zagrać po swojemu. Po najdłuższej serii porażek w PE wróciliśmy wreszcie do wygrywania.
Tytani jak zwykle zaprezentowali się solidnie. Stało się jednak coś z nimi w drugiej połowie, zwłaszcza po stracie dwóch pierwszych bramek, coś im się rozkleiło...

Brak komentarzy: