niedziela, 28 marca 2010

Serial wojenny


PARTYZANT - 3go MAJA 1:2 (0:2)
bramki: Koza - Mario 2

No i wreszcie się trzeciomajowcom udało. Wydarli Partyzantom to zwycięstwo, wyszarpali, wykrzyczeli, zamurowali bramkę, zaczarowali ją tak, że nawet karny nie wszedł, z metra nic nie wchodziło, zauroczyli Króla Artura i jego świtę, wszystkie bóstwa były dziś po ich stronie - ale też słoną ofiarę musieli za to zapłacić...
A mecz był niczym serial co chwila przerwa, koniec odcinka, akcja w zawieszeniu. Dużo ofiar, dużo pokrzykiwań, karetka na sygnale, na murawie, na noszach...
Wynik był kwestią otwartą przez całe spotkanie i to sprawiło, że na boisku się gotowało.

Starsi zaczęli dobrze, po swojemu. Budowali akcję z tyłu, oskrzydlając, a wszystkie piłki i tak szły do SuperMario. A ten zrobił swoje. W pierwszej połowie miał cztery sytuacje, ich bilans: dwa gole, słupek i interwencja bramkarza. Dwa gole strzelił w momencie, kiedy miał przy sobie dwóch obrońców, bramkarz w obu przypadkach nie miał nic do powiedzenia.
Potem gra się nieco wyrównała. Akcja przeniosła się bardziej na środek boiska - Partyzant atakował nieporadnie. Świetną robotę "odwalali" obrońcy biało-czerwonych, zwłaszcza Darek. Tuż przed przerwą doszło do nieprzyjemnego starcia na połowie czarno-czerwonych, w rezultacie którego, potrzebna była pomoc medyczna.

Po zmianie stron gra wygląda podobnie. Po dziesięciu minutach urazu doznaje Mario, schodzi z boiska. Od tej pory trzeciomajowcy cofają się na własną połowę, wybijają piłki, próbują grać z kontry.
Partyzant ciśnie, nerwowo, piłka nie może znaleźć drogi do siatki. Przy rzucie karnym Król Artur trafia w słupek, potem głową z metra nad poprzeczkę... Robi się coraz bardziej nerwowo. Półtorej minuty przed końcem, trafia wreszcie Koza, 2:1. Ale na więcej nie starcza czasu.

Gratuluję zwycięstwa rywalom, to był naprawdę ciężki mecz, udało im się dowieźć wynik do końca. Nam zabrakło trochę szczęścia.

Więcej zdjęć z tego spotkania wkrótce na partyzanckim blogu.

Brak komentarzy: