wtorek, 12 maja 2009

Z GRUbej rury: Ballada o Tolku Cukrowniku

Pamiętamy wszyscy wspaniały tekst o historii Spartacza napisany przez Gru. Ponieważ maestria stylu tego autora urzekła nas od pierwszego wejrzenia, zespół redakcyjny postanowił przeznaczyć specjalną rubrykę dla popisów Gru. W roboczo nazwanym cyklu prezentujemy dziś tekst poświęcony ostatniemu spotkaniu Spartaczy i ich snajperowi. Tytuł cyklu i artykułu pochodzą od redakcji (jeżeli drogi autorze masz własny pomysł na tytuł Twojego cyklu, daj znać). Niniejszym zachęcamy innych zdolnych publicystów do stanięcia w literackie szranki - nagroda: własna rubryka na blogu PE.


Są gwiazdy jednego sezonu, słusznie odchodzące w niepamięć (Piechna, Koniarek), są gwiazdy ociągające się z zawieszeniem butów na kołku i rozmieniające swój niegdysiejszy talent i sławę na drobne (Ljungberg), są też takie, które po odesłaniu do piłkarskiego niebytu wracają nagle w wielkim stylu, przeżywają drugą, trzecią a nawet czwartą młodość i błyszczą jak za swych najlepszych czasów (Larsson, Frankowski)...

To jest historia niepozornego chłopaczka z Chybia, cichego miasteczka na Śląsku Cieszyńskim, które słynie z dwóch rzeczy: buraków cukrowych i Ryśka Stańka. To jest historia Tola, jednego z Pięciu Ojców Założycieli Spartacza, który trwale zapisał się w historii drużyny nie tylko dzięki swej skuteczności, lecz także getrom, w jakich wystąpił w pierwszym oficjalnym meczu Spartacza: a były to wełniane, pstrokate podkolanówki zdobione tu i ówdzie jodełką, zza której wychylał się zielony jelonek, podkolanówki, które babcia Tolka własnoręcznie wydziergała dziadkowi, jeszcze za okupacji, by dziadek mógł ganiać z Niemcem za piłką po okolicznych buraczanych pastwiskach, potem by mógł ganiać Niemca i wykopywać nazizm nie tylko ze stadionów. To jest historia Tolka, który powrócił. Co prawda bez podkolanówek, za to w swoim stylu...

Piękna piłkarska pogoda powitała na stadionie Korony sobotnim popołudniem drużyny Spartacza (w strategicznej formacji 1-1-3-2) i Chaosu (coś jak 1-2-3-1) oraz jednego kibica (kibickę), na którego (którą) scedowano obowiązek mierzenia czasu. Po krótkiej rozgrzewce i dłuższej wymianie zdań (zasady, wymiary placu gry, pola karnego) oraz rozstawieniu pachołków, drużyny przystąpiły do pojedynku. Już po pierwszej bodaj akcji okazało się, że rozmowa była za krótka, zasady nie do końca wszystkim znane: po wyrzucie z autu bramkarz Chaosu złapał na linii bramkowej piłkę, co ukarane zostało rzutem wolnym pośrednim. Którego, rzecz jasna, Spartacz z wrodzoną dobrodusznością i empatią (niektórzy nazywają to partactwem) nie wykorzystał jak należy. W kolejnej akcji główną rolę znowu odegrał bramkarz Chaosu. Złapawszy piłkę wyszedł z nią jakiś metr za linię pola karnego (wyznaczaną przez pachołki). W odpowiedzi na protesty Spartacz usłyszał, że jest zbyt pryncypialny, przecież to tylko piłka nożna... Tu nastąpiła chwila refleksji w drużynie, nad sensem istnienia (pachołków rzecz jasna), interpretacji tudzież nadinterpretacji przepisów oraz celowości przedmeczowej dyskusji. Wyartykułowanie wniosków zaowocowało kolejną dyskusją, która ostatecznie przeobraziła się w pyskówkę. Nic to, gra toczyła się dalej, nudnawo, niespiesznie, jak na pikniku. Do momentu, w którym przejęcie piłki w środku pola pozwoliło Spartaczowi na przeprowadzenie swej klasycznej akcji: ze środka na skrzydło do Gru, ten z pierwszej piłki na środek do Tola, ten także z lewej pod poprzeczkę, bramkarz Chaosu leży, wynik 1-0. Potem długo, długo nic, potem przerwa, potem też nic, wreszcie bramka dla Chaosu po ładnym strzale z lewej strony, po ziemi w długi róg. Chaos odzyskuje wiarę w swe możliwości, wiary starcza jednak tylko na minutę i znów sytuacja wraca do normy, Spartacz siedzi na połowie przeciwnika, który raz po raz ratuje się ekspediowaniem gały jak najdalej od bramki, Spartacz gra, Chaos przeszkadza, i znowu błysk – trójkowa akcja z klepy, Gru-Maki-Gru-Tolo – a potem grzmot tego ostatniego. 2-1 dla Spartacza i łza się w oku kręci patrząc co wyczynia Tolo, stary dobry Tolo... No cud chłopak, teraz już wiadomo, że Spartacz stawia na Tolka Cukrownika.

2-1, a powinno być więcej . Dwie akcje sam na sam z bramkarzem zmarnował Gru. Najpierw z prawej strony pognał z piłką na bramkę, spytał bramkarza, w który chce róg, ten odpowiedział „w środek, po ziemi, położę się”, po czym się położył, a Gru zagrał wedle jego życzenia. Potem jeszcze raz sam na sam, Gru już się nie pytał, odczekał aż gość się położy i kropnął nad leżącym. Niestety nad poprzeczką również.
Do meczu doliczone zostały dwie minuty za pyskówki, nie zmieniło to jednak wyniku. Końcowy gwizdek i – mimo niesnasek w trakcie meczu – koleżeńskie podanie ręki zakończyły sobotnią potyczkę.

Gru

12 komentarzy:

Anonimowy pisze...

ma smykałke do pisania tekstów ten nasz GRU ;] dobry tekst choc po czesci mozna go uznac za parodie (po tym jak bramkarz Chaosu wyszedl z pilka za linie... )

Tomek(WNiG)

Woytek pisze...

Fragment o wyjściu bramkarza napisało życie;-)

Anonimowy pisze...

Wojtek jak tak dalej pójdzie, to będziesz najbardziej bezrobotnym bramkarzem ligi ;) z 2-3 kontaktami z piłką na mecz.

Anonimowy pisze...

Można przekonać Gru by pisał relacje z meczów.

Anonimowy pisze...

Co do Spartacza. Widziałem ich mecz i gdyby mieli lepszego bramkarza i wykorzystywali swoje sytuacje, to chyba byli by faworytami w tym roku. Słyszałem, że w 2 meczu z Unikornem nie pozwolili sobie bramki strzelić. Patrząc na wyniki unikornów, mówi to sporo o ich obronie. Albo o obecnej formie bramkarza.

Obserwator

Anonimowy pisze...

Gwoli ścisłości: Spartacz stracił bramkę w Turnieju Niepodległości i z Unicornem i z Partyzantem. Oba spotkania zakończyły się w regulaminowym czasie wynikiem 1:1.
Hube

Anonimowy pisze...

Nie o te mecze chyba chodziło. To były jakieś sparingi zaraz przed liga. Jeszcze jakaś tam drużyna grała ale chyba dostała do zera też od unikorna. Zresztą, ktoś mógł do nich dojść jeszcze od tamtego czasu.

Obserwator

Anonimowy pisze...

po pierwsze, w sparingu przed ligą graliśmy dwa mecze z unicornem, w pierwszym dostali 2-0, w drugim padł bezbramkowy remis, po drugie... w następnym poście.

gru

Anonimowy pisze...

po drugie: bramkarz to jedna z czołowych postaci tej drużyny. Niejednokrotnie ratował dupę chłopakom, gdy ci wypluli płuca jeszcze w 1 połowie i całą drugą chodzili w te i we w te ze spuszczoną głową, wyszukując ich (płuc) w trawie, a czasem nawet przyklękali, padali krzyżem, co dla niezorientowanego obserwatora wyglądało jak powrót papy do ojczystej ziemi, tej ziemi!!! Woytas w tym czasie brał strzały na klatę, na piszczel, na krocze, rzadziej na rękawice, które musi oszczędzać, bo ma tylko jedną parę. To on zagrzewa przed meczem całą drużynę specyficznym bon motem wygrzebanym w papierach niejakiego Janusza W.: no, chłopaki, kiełbasy do góry i golimy frajerów!!! To on wreszcie z racji swego prawniczego wykształcenia (będzie) wyciągał nas z licznych opresji: po spektakularnie wygranym meczu z liderem tabeli, po odwiedzinach w najdroższym klubie i rozkosznym wieczorze spędzonym z przemiłymi fankami Spartacza, które następnego dnia rano na pytanie nauczycielki dlaczego nie mają odrobionego zadania z chemii organicznej, przecież jak tak dalej pójdzie, to żadne liceum ich nie przyjmie, odpowiadają, że ośmiu takich ich uwiodło i namawiało do złego... Wierzymy, że także wtedy Woytas będzie bronił barw Spartacza. Dlatego Woytasowym pomawiaczom rzucamy gromkie NIE!!!

gru (w imieniu całej drużyny)

Anonimowy pisze...

masz talent chłopie...

Tito pisze...

Nie wiem co to jest gru, ale najbardziej pasuje do gu... "like" gruzlica (polecam http://pl.wikipedia.org/wiki/Gruźlica), bo tam to jest jasniej wytlumaczone. W formie szybkiego sprostowania napomkne tylko ze ow pradkiem jest wlasnie opisujacy ("torche" subiektywnie) osobnik. Bylem i widzialem stad kometarz do wyzej zamieszczonego tekstu. Podniecas sie poetyckim jezykiem mozna, bo do niego zastrzezen nie mam zadnyc, ale do faktow to jedyne co sie nasuwa to slowa: posiosla Cie deczko ulanska fantazja. Tak wiec teksty tego gatunku zostaw ludziom, ktorzy sie na tym znaja, a sam zabierz sie albo za pisanie powiesci fantastycznych albo nie pisz na forum juz nic. No chyba ze szukasz poklasku wsrod ludzi swojego pokroju... Mecz w dobrym tonie - nie liczac sytuacji, gdzie "gru" mial cos do powiedzenia - na szczesci tych bylo jak na lekarstwo - wynik mowi sam za siebie: nieco lepszy przeciwnik Chaosu niz on sam, ale miejmy nadzieje, ze jedni i drudzy pokaza w nadchodzacych meczach swoja klase.

Woytek pisze...

Co do mojego eklektycznego, rezolutnego i jakże tajemniczo - anonimowego przedmówcy to chyba niezbyt rozumie, że w dużej mierze teksty Gru polegają na pewnej przewrotności i są adresowane raczej do ludzi przynajmniej z minimalnym poczuciem humoru i takim samym IQ. Dlatego dziwi mnie twoje napinanie się i burzenie, ale dziwi tylko trochę, bo skoro czerpiesz swoją wiedzę z Wikipedii...