"Powtórka" ubiegłosezonowego pojedynku półfinałowego okazała się dosyć jednostronnym spotkaniem. Partyzanci, którzy jedną bramką, straconą w ostatnich minutach drugiego spotkania półfinałowego stracili szansę na walkę o złoto, tym razem tylko asystowali Szarańczy na boisku.
SZARAŃCZA - PARTYZANT 8:3 (2:1)
bramki: Zawisza, Grzegorz M, Janek S.3 (w tym karny), Szymon M. 2, Goliat. - Artek (karny), Bartek, Czuprynescu
Piękna pogoda przyciągnęła dziś na Orlik przy ul. Jerzmanowskiego sporą część widowni, którą stanowili zakapturzeni lokalsi. Nie dotrwali oni jednak do końca spotkania.
A zaczęła Szarańcza dość szybko otwierając wynik, za chwilę dołożyła drugą bramkę - obie po ładnych i szybkich wymianach podań. Potem żółto-czarna maszynka się trochę przycięła. Czerwono-czarni zaczęli przeważać mimo słabego stylu jaki prezentowali. Udało się im wreszcie wywalczyć rzut karny, który na bramkę zamienił Król Artur.
Po zmianie stron piękną bramkę dla Partyzanta po indywidualnej akcji zdobył Bartek. 2:2 i gra zaczyna się od nowa, ale tym razem prowadzi ją już tylko Szarańcza, która wykorzystując braki zgrania w szeregach Partyzanta, raz po raz strzela łatwo bramki zatrzymując się na liczbie 8. Na koniec strzałem w stylu na wiwat wynik spotkania ustalił Czuprynescu, to był gol na otarcie czerwono-czarnych łez.
Patrząc na grę trudno byłoby przypuszczać, że grają jeszcze niedawno równi przeciwnicy - druga i trzecia drużyna ubiegłej edycji PE - bardziej przypominało to mecz drużyny pierwszoligowej z drugoligową.
Kuba(Partyzant) : Szarańcza dała nam dzisiaj lekcję futbolu, na którą mimo naszej sromotnej przegranej, miło się patrzyło. Chciałbym podziękować Szarakom za grę fair ( o którą co prawda łatwo gdy łoi się przeciwnika ). Partyzant ma obecnie najdłuższą serię porażek w historii klubu, a różnicą pięciu bramek w PE nie przegrał jeszcze nigdy. Za to morale mamy dobre, z ligi się nie wycofujemy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz