poniedziałek, 28 października 2013

Tytaniczna walka



ZZK - Tytani 1:1 (0:1)
Bramki:
Lobo - Atka


"Po raz pierwszy w tym sezonie wynik piłkarski bardziej niż hokejowy, chociaż walki było tyle, ze przypominały się czasem hokejowe starcia z Enejczel - sporo tez było trash talking i niepotrzebnej, a jakże, napinki. Obydwa zespoły wystawiają mocne składy, u nas właściwie brakuje tylko (i aż) pierwszego bramkarza- Jurka, który z powodzeniem bronił w dwóch poprzednich meczach. Mecz od początku wyrównany, ale bez sytuacji pod obiema bramkami - raz sam na sam sunął po skrzydle Mati, ale że Tytani z Płaszowa mają dobrego bramkarza, nic z tego nie wyszło. Strzelał tej groźnie Messi, ale bez efektu bramkowego. Po drugiej stronie wielbłąd (a może Boruc?) przytrafił się Sempowi i Atka musiał trafić do pustej bramki, a za moment mieliśmy szczęście bo piłka trafiła w poprzeczkę po główce chyba QHR. Pod koniec pierwszej polowy... przydarzyła się taka o to sytuacja: zawodnik Tytanów wyskoczył i główkował przez siebie do tylu w stronę bramki -spadająca piłka opadła na rękę (ramie?) Terry'ego. Podniosło się larum. Karny! -Nie ma karnego! Pyskówki, przepychanki, gardłowanie. Po analizie w pomeczowym studio pan Stempniewski przyznał, że gdyby sędzia odgwizdał karnego nie popełniłby błędu- z drugiej jednak strony.. piłka trafiła Terry'ego z odległości kilkudziesięciu centymetrów i nie miał szans jej zabrać, nie powiększył też w sztuczny sposób swojej postaci zasłaniając bramkę. Koniec końców - karnego nie było, ale atmosfera zgęstniała jeszcze bardziej niż Żurek u Babci Maliny. Już do końca meczu trzeszczały kości. Podnieśliśmy się w drugiej połowie - Woźnica wygrał główkę, zagrał na skrzydło, tam Marcin szarpnął i zagrał płasko do mądrze ustawionego Lobo- płaski strzał a la Henry i bramkarz Płaszowa dostaje piłkę w sieci. Nasza radość jest duża - walczymy dalej. Kopany niemiłosiernie przez Płaszowian Marcin słyszy od jednego z obrońców (przez litość nie wspomniał jego imienia) - "jak jeszcze raz tak zrobisz połamie ci nos" (wtf?) . W tej części meczu mamy przewagę i Płaszów ogranicza się właściwe tylko do długich piłek z obrony pod nasze pole karne licząc na błąd bramkarz, ale Semp (alias Lopez alias "Człowiek z nadziei") fruwa wysoko i wyciąga dwie-trzy trudne piłki. Resztę pojedynków główkowych wygrywamy - ciśnienie jest tak duże, ze kilku graczy, w tym ja, zostaje zesłanych na ławkę - zostają ci najbardziej agresywni. Zanim ostatni gwizdek - jeszcze Marcin mija obrońców i próbuje strzelać z konta - szkoda! W środku czekał samotnie przed pusta bramka zapomniany przez rywali Mati. Koniec, remis, chyba sprawiedliwy, tak to przynajmniej wyglądało z ławki rezerwowych. Na plus - na pewno oprócz Lobo (i w drugiej połowie, Matiego), także na pewno nieuchwytny dla Płaszowian Bart i nasz nowy prawoskrzydłowy Mateusz. Z kolei Marcin nie mógł rozwinąć skrzydeł, potrajany i kopany, Slawa lepiej czuje się z przodu niż na boku - czy na pewno miejsce Siwego jest na skrzydle? Takich pytań mamy po meczu mnóstwo."

Vashut(ZZK)

Brak komentarzy: