sobota, 27 czerwca 2009

Z GRUbej rury: Z wizytą u Lokatora...

Spartacz to bez wątpienia kuźnia talentów. Talentów drugiej i trzeciej młodości. Oczywiście, jeśli przyjmiemy, że „talent” rozumiemy na tyle szeroko, by obejmowało przeciętnego Spartacza: dobijającego do trzydziestki niepozornego chłopaczka, który na pierwszy rzut oka może mieć tyle wspólnego ze sportem, ile arcybiskup Paetz (do którego były żołnierz Wehrmachtu a obecnie zwierzchnik kościoła katolickiego zwrócił się wczoraj słowami „czcigodny bracie”) z molestowaniem seksualnym. Niby nic, a jednak...

„Talent”, jak podaje Kopaliński, to „wybitne uzdolnienia specjalne do poczynań twórczych lub odtwórczych” i pochodzi od greckiego „talenton”, czyli „równowaga”. I to by się zgadzało... Nieraz już bowiem byłem świadkiem i uczestnikiem pomeczowych posiedzeń w knajpie lub w plenerze (w tych ostatnich celuje zwłaszcza Tolo, dla którego wieczór bez małpki za przystankiem w oczekiwaniu na ostatni nocny tudzież pierwszy poranny tramwaj jest wieczorem straconym), po którym nie utalentowany nie miałby prawa utrzymać się o własnych siłach na nogach, a pierwszy z brzegu utalentowany Spartacz nie tylko dotrze, gdzie ma dotrzeć, w postawie wyprostowanej, to jeszcze przed zaśnięciem zaparzy mocną herbatę z myślą o wyprawie przez niezmierzoną pustynię, w którą jego organizm wyruszy zaraz po otwarciu powiek...

Inna sprawa, że gdy następnego dnia uda mu się wreszcie trafić roztrzęsionym paluszkiem w ucho kubeczka, co samo w sobie jest już nie lada wyczynem porównywalnym może jedynie z nawleczeniem igły przez niewidomego, gdy już uda się zbliżyć go do spierzchniętych, zmarnowanych ust, to okazuje się, że kubeczek, owszem, jest pełny, ale nie earl greyem tylko rumiankiem z dwoma łyżeczkami soli...

Już u początków swej działalności Spartacz stanowił osobliwy konglomerat indywidualności nie potrafiących, na pozór, wpasować się w żaden racjonalny system gry, układ taktyczny. Zresztą „taktyka” to do dziś pojęcie wywołujące na twarzach Spartaczy głupkowaty uśmiech i wyraz tęsknoty za inteligencją. Chłopaki nabierają wtedy wody w usta, krztuszą się, pąsowieją i wreszcie wypluwają frazeologiczne perełki zasłyszane onegdaj w programie sportowym z udziałem Jacka Gmocha i jego zaczarowanego ołówka. Ale marzą. Oczyma wyobraźni widzą jak na ekranie ich komórek wyświetla się nieznany numer poprzedzony kierunkowym z Wielkiej Brytanii. W słuchawce zaraz odzywa się głos starszego pana o manchesterskim akcencie przeplatany mlaskiem żucia gumy. Yeah, yeah, yest sprawa, sprzedaliśmy Krystyna and szukamy zastępca. Are u interested, man? Yeah, good zarobki no i roczny zapas żelu w dressing room. It’s possible że będziesz grał z siódemką, yeah, yeah, like Cantona, Beckham, Krystyna...

Panie starszy, ser, znaczy się, panie Aleksie, no fajnie, fajnie, ale widzisz pan, ja mam jeszcze kontrakt ze Spartaczem, słyszał pan, nie? no więc to fajne chłopaki som, w lidze gramy, dopiero na półmetku jesteśmy i jeszcze parę ekip trza złoić, no a beze mnie to rady se nie dadzą, ja nie wiem, ja tam wolę być Scholesem czy Giggsem, no wiesz pan, całe życie w jednym klubie, padło na Spartacza i chyba tu zostanę, gdzieś pan był, kiedy miałem szesnaście lat, nie miałem klubu i zaczynałem pić...?

Głowy uciąć sobie nie dam, ale przed meczem z Lokatorem wszyscy mieliśmy zapewne podobne myśli. Po wysokim zwycięstwie nad Naprzodem Tyły w Spartaczu odżyła wiara we własne umiejętności i w to, że na koniec sezonu Makaron wypłaci jakąś przyzwoitą premię. Może być przelew. Do kufla. Mobilizowaliśmy się tym bardziej, że wśród kibiców Spartacza, w jej żeńskiej części, krążyły pogłoski o nieprzeciętnej urodzie i inteligencji Lokatorów. W związku z powyższym na Margarynie w minioną sobotę zjawiło się najwięcej sympatyków/sympatyczek piłki w całej historii Spartacza... Gdy Czarno-Zieloni rozciągali się i rozgrzewali, panie dyskretnie rozglądały się po całym boisku w poszukiwaniu naszego rywala. Gdy podbiegaliśmy do linii, pytały: A Lokatorzy będą, tak? Wreszcie przeciwnik zjawił się, przebrał w swe czarne stroje i... zaczęło się kibicowanie tyłkom, jak onegdaj ktoś nazwał damską odmianę fascynacji futbolem.

Ja nie wiem, czy to był przewrotny plan kibicek Spartacza, ale ich postawa wydobyła ze Spartaczy nieznane dotąd pokłady ambicji i sportowej złości. W tyle głowy pootwierały się zamknięte do tej pory furtki z tabliczką „Taktyka i strategia”. Wszyscy, jak jeden mąż, zaczęli nagle zapuszczać żurawia w owe nieznane dotąd rejony i otwierać gęby ze zdumienia, jakie skarby tam się chowały. Się, panie, porobiło... Nawet grający na stoperze O’Shea, o którym pieszczotliwe, acz daleko od niego, w formacjach ataku, mówi się O’Shołom, wspiął się na wyżyny nie tylko umiejętności, ale również boiskowej inteligencji. Chłopak był nie do przejścia. Już nie składał liter, lecz czytał grę, jakby alfabet taktyki piłkarskiej opanował jeszcze przed łacińskim. Dość powiedzieć, że Lokator przez cały mecz nie oddał ani jednego celnego strzału na bramkę, raz tylko uderzając w poprzeczkę. A co się działo z przodu... Gru miał dzień konia, jednonogiego, dodajmy zaraz, kontuzja bowiem jeszcze nie wyleczona, gra na pół gwizdka, acz z zaskakującym skutkiem. Do przerwy hat-trick a Spartacz prowadzi 4-0. Po zmianie stron, uzupełnieniu płynów i nikotyny w krwioobiegu Spartacz nie zwalnia tempa, spychając rywala na swoją połowę. Lokator wygodnie rozsiada się przed własnym polem karnym, serdecznie rozkłada ramiona na powitanie i zaprasza do złożenia wizyty w swoim nowym lokum. Spartacze pukają, pukają ale przez długi czas dopukać się nie mogą. Pukają w słupki, poprzeczki, w golenie oraz rękawice golkipera. Wreszcie wizyta dochodzi do skutku, raz, drugi, trzeci. Jest jeszcze karny dla Spartacza, ale gościnności nadużywać nie można...


Ostatecznie dopukali się: Gru 4, Kuba 2, Bart 1.

Postscriptum: Dziewczęta po meczu zostały ze Spartaczem...
Postscriptum 2: W sobotę 27 czerwca mecz z 3Maja, najbardziej zaawansowaną wiekowo drużyną PE. Zaprosiliśmy mamy, ciocie, babki...

Gru

A propos: Lokator też ma swoją stronę, nie jest ona w całości co prawda poswięcona piłce nożnej, ale jest. (Link na pasku)

Wiadomość z ostatniej chwili! W Partyzancie lawinowo przybywa potomków! Dziś ojcem został Masakra! Gratulujemy córki Zosi! Inne drużyny bierzcie się do roboty bo w tabeli urodzeń (licząc tylko trwającą edycję PE) prowadzi Partyzant (2) przed 3go Maja (1) Mimo to, Partyzanci rozegrają swój jutrzejszy mecz planowo a w składzie nie zabraknie szczęśliwego ojca - zanosi się więc na kolejną "kołyskę":)

Hbrt

Brak komentarzy: