Poniżej prezentujemy, trzeci z naszego ulubionego i nie zawsze poprawnego cyklu tekst o perypetiach Tola i jego pasiastych przyjaciół.
W ubiegłym tygodniu premier poinformował: Polska jako jedyny kraj w UE może się pochwalić wzrostem PKB w pierwszym kwartale roku. Mówił: Polska jest na podium, wśród medalistów. I porównywał: Czechy – spadek o 3,4 procent, Francja o 3,2, Niemcy o 6,9.
Niemcy o 6,9!!!
To się niemieccy pracodawcy Tolka za głowy zaczęli chwytać. Toż to upokorzenie, Polaczki przed nami, mein Gott, nein, dawać tu tego cwaniaczka, no, tego co w sandałkach do roboty przychodzi, jak mu tam, dawać tu tego Tolka, Hände ho!!! I zaraz los niemieckiej gospodarki złożyli na barki gwiazdy Spartacza, złożyli go wraz z podwojoną ilością płyt gipsowych, z którymi biedny Tolo musiał zapieprzać po hali od ściany do ściany w imię wzrostu niemieckiego PKB. I nawet przerwy na fajki mu ucięli, z ośmiu do zaledwie czterech. Pod Tolem przez tydzień cały nogi się uginały, ledwo dyszał, mamrotał coś o faszystowskich świniach, wygrażał, że kiedyś, za parę lat, jak zarobi, to przyjedzie do Reichu, całą ziemię wykupi i do Polski wywiezie. Ba, na własnych barkach ją przyniesie!
A w piątek, tuż po fajrancie, dzień przed meczem, na którym miał się stawić, doznał objawienia. On się nie da dymać w cyce Niemaszkowi. Cały tydzień podnosił niemieckie PKB, ale dziś zmaże swe winy, cały swój intelekt, siłę, wolę zaprzęgnie w umacnianie polskiego wzrostu, w podkreślanie naszego zwycięstwa, niepodważalnej przewagi nad odwiecznym wrogiem. Niepomny bólu, trudu, skrajnego wycieńczenia, późnym popołudniem stanął do kolejnego boju: pod monopolowym, gdzie z godną podziwu regularnością składał zamówienia na produkty polskiego przemysłu spirytusowego, następnie wracał do parku, przechylał butelkę i ubywające mililitry przeliczał na punkty procentowe na skali wzrostu polskiej gospodarki.
Dlatego kiedy Maki sobotnim rankiem zadzwonił do niego i usłyszał coś w stylu Nie będzie mnie dzisiaj, nie dojadę, jestem wycieńczony, kiwaliśmy głowami ze zrozumieniem i współczuciem...
Nie potrafimy jednak znaleźć zrozumienia dla reszty chłopaków, co mieli być a ich nie było. Gdyby chociaż próbowali się tłumaczyć, czymkolwiek, chrzcinami, nie wiem, ostatnią sobotą miesiąca, kiedy to spada na nich obowiązek wytrzepania wszystkich dywanów w kamienicy, zbliżającym się dniem dziecka, o które przez całą sobotę będą się starać z dziewczyną z bloku naprzeciwko, tą małą, no tą, co z niej jeszcze piętnaście lat temu naśmiewali się z chłopakami na huśtawkach, bo zamiast „R” wymawiała „J” i zawsze prosili, żeby powiedziała „chóR kościelny”...
Ale nic z tego, żadne usprawiedliwienie nie wpłynęło, na boisku VIII LO na Grzegórzkach sobotnim wczesnym popołudniem stawiła się dokładnie połowa składu Spartaczy. Sześciu plus bramkarz. Ale ci, którzy przybyli, przygotowali się solidnie, każdy przyniósł nawet swoją wodę, mając w pamięci jak ostatnim razem mineralną miał tylko Maki, przez chwilę, teoretycznie, bo po meczu, kiedy zszedł z boiska i sięgnął po butelkę, to nie miał już nic i widać było, że chłopak czerwienieje i gryzie się w język...
Mecz zaczął się o równej trzynastej a już pięć po spełnił się czarny scenariusz dla Spartacza. Gru zaszarżował za piłką w stronę pola karnego Tytanów, już miał ją na nodze ale bramkarz przeciwnika wyszedł, zahaczył go, a Gru jak nie wystrzeli! w bok, na lewo, na ziemię, jedna przewrotka, druga i leży. I z bólu się zwija. Pozamiatane. (Dwie godziny później lekarz na pogotowiu oznajmił: naderwany tylni mięsień uda – dwugłowy? czterogłowy? – i dodał jeszcze No, to se pan tatara zrobił jak się patrzy...) Gru nie może kontynuować gry, Spartacz gra w osłabieniu. A Tytani to wykorzystują. Po kilkunastu minutach prowadzą już 2-0, wtedy ktoś rzuca propozycję Może ściągniemy kogoś z tamtych, co grają obok, zapytamy się, co? To był ten moment, ta potwarz, to ukłucie ambicji. W życiu, choćbyśmy mieli we dwójkę mecz kończyć, będziemy grać w Spartaczowym składzie. Jednonogi Gru na bramkę, Woytas na stopera. I to był strzał w dziesiątkę. Woytas na obronie to początkowo była Enigma, zarówno dla Spartacza, jak i dla przeciwnika. Po kilku minutach okazało się, że nie tylko Enigma, ale i Linia Maginota, Zygfryda i Wał Atlantycki razem wzięte. Zasieki nie do przejścia. Zaminowana, plująca ogniem forteca, o którą co rusz rozbijały się ataki nieprzyjaciela. Ale i to mało, bo Woytas, gdy dostawał piłkę do nogi, przeistaczał się w tajną wyrzutnię pocisków V2, rozpoczynał bombardowanie bramki Tytanów, rozsyłał gały na skrzydła. Do przerwy 2-1 dla Tytanów po kontaktowej bramce Marka. Druga połowa to już tylko Spartacz zaciskający pięści i zęby, walczący do ostatek sił. Strzał Konieczki spod uda, po ziemi, w róg bramki i remis. A potem Bart. Z lewego skrzydła, z pierwszej piły, z kozła, półwolejem pod poprzeczkę. Tytani na tarczy, Spartacz z trzema punktami i, co najważniejsze, z charakterem.
Bo choćby w dupę tarł nas kartacz – nie umrze Spartacz!!!
(Kto nie wierzy w to, co napisane, może obejrzeć videorelację na youtubie:
http://www.youtube.com/watch?v=XlTliJ3YiJ8)
Gru
10 komentarzy:
Ja was podziwiam, że wam się tak chce pisać:P
Pozdro
Kurde, Stary, a niedawno Onet szukał kogoś do działu Sport...
Koza (Part)
Jutro Sparing Spartacz vs WNIG (8LO godz 18). Czyli, rewanż z bramkarzem naftowców ;) Zobaczymy, czy też będzie łapał tak, jak ostatnio.
Jak dla mnie, dobieranie w razie potrzeby zawodników z innych drużyn z PE, nie powinno być dozwolone.
kapitan może się nie zgodzić na takie manewry i nie będzie można nikogo dobrać. Jak ma się 15 zawodników to można być przeciwnym a jak niektórzy maja sztywna 7 to nieraz się zdarzy ze będą kogoś potrzebować. ja jestem za dobieraniem za zgoda obu stron.
Tomek(WNiG)
Nie zawsze bedzie tak dobrze. kazdy ma lepsze i gorsze dni ;] tamten akurat byl z tych lepszych
Tomek(WNiG)
A będzie jakaś relacje live? Jeden z faworytów grupy B vs. 4 zespół grupy A. Zapowiada się ciekawie
To tylko sparing. Mecz bez ciśnienia. Spartaczowi wypadł z składu na dziś bramkarz. Może ktoś by był chętny zagrać z nami ? WNIG powinien być całkiem dobry, więc parę strzałów będzie trzeba obronić.
Jeśli ktoś chce mnie godnie zastąpić, to parę strzałów trzeba będzie wpuścić;-)
Wojtek, jak tak dalej będziesz grał (na obronie), to będę w naszej defensywie rezerwowym.
Tomek (nr. 07)
Prześlij komentarz